Czary Zjary tom 1
Panowie, myślałem że to ja mam specyficzny charakter, spaczone poczucie humoru itd itp ale... no właśnie ale... po lekturze tych trzystu stron z hakiem czuję się jakoś niepewnie...
To czego się spodziewałem w tym komiksie oczywiście występuję, ale pomyliłem się w obliczeniach. Obstawiałem jakoś 75% do 25% iż naczelnym tematem może być jaranie zioła, kwas, alkohol, seks i odjazdy jakie ta mieszanka wybuchowa gwarantuje. Pomyliłem się... 100% esencji tego komiksu to właśnie to o czym napisałem, z lekkiej strony to aż niesmaczne, przejaskrawione do granic. Na takiej diecie to zawodowcy polegliby w miesiąc... Dobra zapomniałem o kawałach, psikusach. Pan Sowa to dobry agent jest,
radzę nie czytać (kto nie czytał), obrzydliwe!!!
został zgwałcony, wsadzali mu członka w ucho, płynami ustrojowymi brudzili poduszkę i pościel, pies zrobił mu dezynfekcję tylnej części ciała po przygodach z używkami... łooo pany i jeszcze czynsz płacił...
dobry ziomek
Na poważnie Czary Zjary to komiks totalnie jednowymiarowy, dwa trzy razy nieźle się uśmiałem, dla mnie to jednak zdecydowanie za mało. Kojarzy mi się to trochę ze Światem według Kiepskich, zarówno pod względem powtarzalności schematów jak i stereotypów. Postacie są dosyć czytelne, po chwili kontaktu z komiksem rzadko kiedy możemy poczuć się czymś zaskoczeni.
To dobra okazja zadać pytanie, kiedy autor jedzie po bandzie a kiedy banda po autorze?