No, it isn't. By lekkiej polaryzacji stało się zadość uważam, że oba tytuły są przereklamowane. Zwłaszcza Habibi. Spoko do przeczytania. Na raz.
{
...deja vu, deja vu mam. Albo to znowu te pieprzone pętle czasoprzestrzenne, k... jego mać. Tylko gdzie jest tucoRamirez?}
Żeby wprowadzić nieco większą polaryzację do słów kolegi Bendera, od siebie (przynajmniej mam taką nadzieję) dodam, że ja do Thompsona, jako scenarzysty, mam stosunek mocno ambiwalentny: "Habibi" bylo bardziej niż ok, ale podczas lektury "Blankets", pomimo ze warstwa graficzna byla ok, po prostu umieralem z nudow (podobaly mi sie jedynie nieliczne sceny, jak np. te z dziecinstwa i watek adoptowanej siostry). Mój problem z tym komiksem polega na tym, że - jak dla mnie - mocno przebija w nim kazus pisarza piszącego swoją pierwszą książkę (wiem, pierwszy był "Chunky" i mi się podobał), który jednak nie za bardzo ma o czym pisać, wiec pisze o sobie, ale jego doświaczenia życiowe w żaden sposob nie wyróżniają się od doświadzeń przeciętnego chłopaka w tym wieku i stąd doświadczeń, które odbieram jako nudne.
Lubie obyczajowki, ale takie, w ktorych dzieje się coś interesujacego (interesujacego dla mnie rzecz jasna), ktore sklaniaja do jakiejs refleksji, przekazuja jakas glebsza prawde o ludzkiej kondycji czy egzystencji ogladanej zwykle z punktu widzenia obyczajow i umiejscowenia jednostki w spoleczenstwie, etc. A "Blankets", dla mnie, jest takie jakies mamoniowate: Tak sobie Thompson chodzi, uzala sie nad soba, wzdycha, ale nic z tego nie wynika.
"Nuda... Nic się nie dzieje. Nic. Dialogi niedobre... Bardzo niedobre dialogi są. W ogóle brak akcji jest. Nic się nie dzieje... To jest pustka... Pustka, proszę pana... Nic... Absolutnie nic..."
Niemniej jestem zmuszony przyznac, ze wielu osobom "Blankets" bardzo się podobało i umiejscawiają ten komiks na szczycie tworczosci Thompsona. Dlatego na tyle obiektywnie rzecz ujmujac, jak pozwala na to vox populi, zapewne oni mają rację, a nie ja - mnie to po prostu nudzilo i nic na to nie moge poradzic.
Załączam ukłony,
inż. Mamoń
P.S. @kas1: "Trzy cienie" kocham, ale to zupełnie inna bajka niż "Blankets".