Wszystko spoko, powinien być wybór, ALE... pytanie czy rynek oparty na wariantach można nazwać rozwiniętym?
Warianty okładkowe były jednym z głównych czynników, który niemal zabił amerykański komiks w połowie lat 90-tych i doprowadził dwa największe wydawnictwa na świecie do bankructwa.
Komiks się rozwijał w zamierzchłych czasach, gdy czytały go dzieci i była prosta zastępowalność pokoleń. Jedni z komiksów wyrastali, przychodzili nowi. Ale dzieci nie czytają komiksów od wielu, wielu lat – odkąd komiks stał się „dojrzały” i prezentujący „dorosłe treści”.
Dziś w USA mamy rynek oparty na wariantach/spekulantach i corocznych restartach serii, nakłady są kilkunastokrotnie niższe niż te 30-40 lat temu i komiks się raczej zwija niż rozwija. Najlepiej sprzedające się komiksy nie mają już nakładów idących w miliony, tylko w okolicach 100k – tyle to kiedyś sprzedawał TM-Semic.
Jeśli nasz malutki rynek ma się opierać na limitowanych okładkach dla kilku zapaleńców, a nie na pracy u podstaw i wychowywaniu młodego pokolenia czytelników, to nigdzie nie zajdziemy.
Wymrze nasze pokolenie i komiks się skończy…