A w ogóle o co chodzi z tym czytaniem komiksów? Jak ktoś wchodzi w komiks i spodoba mu się ten przysłowiowy Thorgal, to musi od razu, czy szybko, nabyć podstawowy pakiet za 700? Po co? Co to znaczy gonić wydawców? Jest tu jakieś miejsce dla przyjemności z czytania? Czy raczej liczy się szybkie czytanie, jak oglądanie całego sezonu jakiegoś serialu w jeden dzień. Też wole integrale, bo wychodzi taniej, ale jak mam kupić 2 albo 3 takie wydania na raz, to ich nie kupuje, bo dla mnie już jest za drogo i tworzą się te mityczne zaległości ( u mnie pewnie sięgają one 10 lat), ale dalej kupuje komiksy. Łatwiej mi jest kupić komiks tańszy, choćby dla sprawdzenia. Kupuje integrala i okazuje się słabym komisem i wtopiłem, bo obecnie trudno za coś używanego, nawet jeżeli w stanie idealnym, odzyskać większą wartość niż 50 procent okładkowej. Limitowane okładki (swoją drogą to powinny być też limitowane grzbiety, bo ten przynajmniej widać na półce) to skok na kasę i ok, takie prawo wydawcy. Problem w tym, kiedy słaby komiks (wiem, kwestia gustu) zostanie wsadzony w limitowaną okładkę, bo fani limitów i tak kupią. Nie wiem czy będzie u nas jak w stanach - po 50 limitowanych okładek, byleby sprzedać okładki i mieć odpowiednie słupki sprzedaży, czy też nie, ale uważam, że to droga do nikąd i kiedyś się odbije na rynku w Polsce.