Moim zdaniem jedynym działaniem własnym, jakie może podjąć wydawca, jest samoograniczenie rabatu udzielanego kontrahentowi (jak Studio Lain w komiksach i jak niektórzy wydawcy książkowi np. specjalistyczne wydawnictwa naukowe, ale też popularno-naukowe (Napoleon V kiedyś tak działał, nie wiem, jak teraz)). Niestety liczyć się trzeba wtedy z ograniczeniami dystrybucji - na szerokie wody obecnie się z taką postawą nie wypłynie.
Utworzenie wspólnej linii frontu poprzez np. wspólną sieć dystrybucji jest, moim zdaniem, mrzonką. Po pierwsze - ktoś musi takie "centrum" założyć i prowadzić, po drugie - wydawcy muszą się ze sobą zgodzić (nie wiem, jak komiksowo, ale książkowo się na dużą skalę nie dogada).
Chciałbym się jeszcze odnieść do argumentu, że obecnie księgarnie specjalizujące się w komiksie mogą rywalizować z empikami ceną. Nie wiem, które księgarnie komiksowe tak działają - ja najniższe ceny widzę w dyskontach. Jedna z ostatnich ostoi komiksowego księgarstwa stacjonarnego, KiK w Poznaniu, oferuje przy zakupach 10% zniżki (prócz Studio Lain i wydawnictw kolekcjonerskich limitowanych). I to są mi znane realia - zarówno moje doświadczenia księgarskie, jak i kolegi, który niedawno zamknął biznes, mówią, że uzyskanie rabatu od wydawcy oscylowało na poziomie, na jakim klient indywidualny mógł kupić w ten sam produkt w dyskoncie. Dotyczyło to również komiksów.