Nie wiem, ale trudno mi sobie wyobrazić, żeby nie miało to żadnego wpływu.
Dlatego właśnie tutaj o tym rozmawiamy, żeby wyjaśnić różne punkty widzenia i skonfrontować to z praktyką i doświadczeniem. Widzisz, np. @NuoLab właśnie tutaj dorzucił kolejny argument, przed którym ja się powstrzymywałem.
Ludzie, którzy obecnie kupują komiksy, zaczynają mieć nie tylko problem z kasą, ale (a może przede wszystkim?), z powierzchnią magazynową. I teraz pytanie, czy jak zaczną zarabiać więcej, to kupią więcej komiksów? Czy może priorytetem stanie się zmiana mieszkania lub wynajęcie magazynu?
Ech, żeby tak podniesienie dochodu było takim prostym remedium na poprawę sytuacji rynkowej komiksów.
@Turucorp Hehe nie kupuje takich komiksów wcale, jedynie wydział 7.
No masz sporo racji ale no to jest dalej argument "co wybrać? Jedzenie czy komiks?
Wcześniej pisałem o rabatach? Co ty o tym myślisz? Mogą być czy powinno ich nie być? Jesteś na tak raczej, sam polecasz zeszytówkę po rabatach... Ale czy tylko 30% żeby nie zaszkodziły muszczce i gildii czy mogą być wyższe?
Ale mój argument to nie „jedzenie albo komiks”, przecież celowo dałem przykład drogiego ale śmieciowego. Większość ludzi nie sięga po komiksy, bo ma tańszą (a nawet „darmową”), alternatywę. Po co kupować komiksy, skoro można się zapchać po uszy serialami z Netflixa? Przelicznik „czasu konsumpcji” jest nieporównywalny, cały miesiąc, oglądanie non stop za 29 pln! Po co ładować kasę w jakieś komiksy? Niestety, ale tak to działa.
Kwestia rabatów, wiesz, wydawca i autorzy nic na tym nie tracą, a czytelnicy, kupując np. na Gildii, wspierają pewien model handlu, który nam, po tej „drugiej stronie barykady” też w pewien sposób odpowiada. Cena okładkowa komiksu, to cena uwzględniająca wszystkie marże po drodze do czytelnika, jeśli ktoś oferuje rabat, to znaczy, że albo ominął jakiegoś pośrednika, albo zrezygnował z części swojej marży.