tego jeszcze nie grali w SL ale jak najbardziej popieram - biorę 
Taki klimacik Zmierzchu z beetlejuice haha 
zero zmierzchu - psychoza


Oto horror, który wślizguje się pod skórę jak szron. Scenarzysta Paul Tobin i fenomenalny rysownik Juan Ferreyra zabierają nas do świata, w którym obłęd ma własny smak, a strach… temperaturę. Declan Thomas dawniej był pacjentem zamkniętego zakładu. Dziś chodzi po ulicach jak każdy z nas – z jedną „drobnostką”: jego ciało jest nienaturalnie zimne, a dotyk potrafi wyleczyć szaleństwo. Każde takie „uzdrowienie” kosztuje jednak zejście do labiryntu cudzego umysłu, gdzie czyhają potwory zrodzone z traum, lęków i obsesji. Nad wszystkim unosi się cień Nimble Jacka – nieludzkiego żniwiarza rozpaczy, który żywi się naszą chorą wyobraźnią i z rozkoszą popycha ludzi o krok dalej w przepaść.
„Colder” to psychologiczny dreszczowiec o chłodzie, który nie bierze się z zimy – to lodowaty bezruch w sercu, gdy pęka rzeczywistość. Tobin pisze z chirurgiczną precyzją: cisza między kadrami robi więcej hałasu niż krzyk, a zwykłe mieszkanie może zamienić się w salę operacyjną wyobraźni. Ferreyra maluje horror tak sugestywny, że niemal czujemy zapach starej farby i wilgoć w murach. Jego plastyczna, „filmowa” narracja prowadzi przez oniryczne pejzaże: uliczki, które skręcają w koszmary; twarze, które rozkwitają w maski; barwy, które mrugnięciem oka przechodzą z lodowych szarości w gorączkę szkarłatu.
To historia o delikatnej granicy między zdrowiem a szaleństwem – i o człowieku, który tę granicę przekracza z własnej woli, by ocalić innych. „Colder” unika tanich straszaków. Tu groza rośnie jak szron na szybie: cicho, nieubłaganie, aż nagle wzór mrozu układa się w coś, czego nie chcemy rozpoznać. Jeśli kochasz komiksy, które potrafią uderzyć klimatem niczym najlepsze kino grozy, jeśli szukasz rysunku, który jest jednocześnie piękny i niepokojący, oraz fabuły, po której długo nie zaśniesz – to właśnie znalazłeś.