Nie wiem, czy już była na ten temat dyskusja, ale może warto podsumować sobie, co tak naprawdę stoi za tą "polityką wydawniczą" Studia Lain. Bo może ja czegoś nie dostrzegam, albo lekceważę wagę jakiegoś zjawiska - serio, z chęcią się dowiem. Tyle, że żeby to wspólnie ustalić, trzeba będzie koniecznie oddzielić opinie od faktów.
Z tego co ja widzę, to Studio Lain różni sie od innych wydawnictw tym, że:
- bardzo aktywnie promuje swoje komiksy tutaj na forum (fakt), znajdując tym samym większą grupę klientów (moje założenie, które nie wiem, czy da się potwierdzić).
- bardzo transparentnie komunikuje zakładane nakłady i stany magazynowe.
- przedstawia ilość przykładowych plansz nie do porównania z innymi wydawnictwami (dla Kronik Barbarzyńców naliczyłem ok. 32 plansz - to 2/3 jednego albumu!) = fakt. Nie da się po takiej ilości nie wiedzieć, z jakim komiksem ma się do czynienia (moja opinia).
- komunikuje terminy (fakt) i tutaj jest to minus względem innych wydawców (moja opinia), bo wychodzą szwy działalności na niepełną skalę (przesunięcia premier względem pierwotnych zapowiedzi). No ale komunikacja jest na bieżąco, więc można się w tym odnaleźć - średnio to lubię, ale nie stawiam zarzutu.
Nawet z tą niepełnoskalową działalnością SL odcisnęło swój ślad na rynku, bo (sami oceńcie, na ile to fakty, na ile opinie):
- rozpopularyzowało mechanikę wariantów okładkowych. Nawet Egmont się na to rzucił (chyba że robił przed Studiem - najwyżej ktoś sprostuje. Ale to musiałoby być dawno). Niezależnie od tego, to Studio wrzuciło warianty na inny level.
- wydaje komiksy ze stajni pomijanych przez innych, komiksy, w które nikt inny nie dawał wiary.
- oddaje duże pole decyzji w ręce klientów konsultując okładki i formę wydań, jak i dobór tytułów. Swoją drogą ciekawe, jak Ongrys wychodzi na Jonathanie... Mam nadzieję, że dobrze.
- jawnie komunikuje, że tylko dzięki sprzedaży może serwować inne tytuły, również te ryzykowne.
- sztywne trzymanie się ilości nakładów argumentuje pojemnością rynku.
- co jeszcze?
No i teraz:
- Jakie elementy tej strategii wydawniczej mają takie kontrowersyjne przełożenie na tak szybko znikające nakłady?
- Jakie różnice pomiędzy SL a innymi wydawcami decydują o tym zjawisku?
- Na ile decydują o nim "lekcje z przeszłości"?
- Na ile decydują o nim skalperzy?
- Jaka część tego zjawiska wyprzedawanych na pniu tytułów (części z nich) jest efektem popłochu kupujących (bo nie chciałem pisać "paniki") i w jakiej części wywołuje to SL swoją komunikacją?
- Na ile działa tutaj klasyczny efekt niedostępności i na ile jest on powodowany... transparentnością wydawcy (paradoksalnie)?
- I czy wszystkie te działania to działania z premedytacją w celu osiągnięcia takich właśnie efektów? O to ostatnie, jak rozumiem, często wysuwa się oskarżenia (?).
Jakie są zarzuty?
Pewnie kilka rzeczy lepiej by się uświadomiło, gdyby SL podzieliło się liczbami z Gildii (wcale do tego nie zachęcam) dotyczącymi unikalnych kupujących, na zasadzie: 5 klientów kupiło po 3 sztuki każdego wariantu, 4 kupiło po 2 sztuki każdego wariantu, 20 kupiło po 1 każdego wariantu, 120 więcej niż jeden wariant, niektóre z nich podwójnie, 200 kupiło jeszcze coś tam, reszta po jednej sztuce. I tak by wyszło, że nakład 750 sztuk (bo ileś tam leci do bibliotek itd.) kupiło 400 klientów...
Zapraszam do wymiany faktów i opinii.