Ale to nie działa tak, że zawsze dyskusję będziemy zaczynać od punktu zero.
Do świadomej i pełnowartościowej lektury każdego tekstu wymagana jest pewna kompetencja językowa, znajomość kontekstu historycznego, poprawne odczytanie intertekstualnych odniesień itp. Każdorazowe badanie jej u rozmówcy (żeby ustalić czy się z daną interpretacją świadomie nie zgadza czy po prostu tekstu właściwie nie ogarnął) byłoby męczące i czasochłonne - od tego są nauczyciele, nie rozmówcy. Szanujmy nawzajem swój czas.
Dlatego jeśli ktoś już po rejtanowsku rzuca się w poprzek utrwalonych ocen i interpretacji, to właśnie ON powinien solidnie to uzasadnić, argumentując konkretnie w których punktach te oceny czy interpretacje są wadliwe. Oczywiście w żadnym przypadku nie ma obowiązku wielbić tekst zgodnie z powszechną wykładnią, ale jeśli go publicznie krytykuje, a nie potrafi (lub nie chce) tego odpowiednio uargumentować, to nie może być zdziwionym, że rozmówcy założą w ciemno, iż nie dorósł do tekstu.