Poza rzeczami, na które jest fajny czas, bo rynek o nie woła (Caza, Armie, Roosevelt to moim zdaniem oczywiste hity), kierowałem się stylem graficznym. Poza tym duża część Waszej amerykańskiej oferty to trochę guilty pleasure - pierwsze tytuły (Darkenss) na pewno będą żarły na fali sentymentu i FOMO, potem ludzie będą już racjonalizować zakupy i nie kupią kolejnego zbiorczaka z komputerowo pokolorowaną generyczną laską. Nie widzę szans, żeby wszystko schodziło dobrze, bo zbyt jest do siebie podobne.