Moim zdaniem dowodzi to dokładnie czegoś odwrotnego - tego, że drugi obieg nowych (zafoliowanych) komiksów jest naprawdę spory i można czerpać z tego przychody.
Ja widziałem też na portalach naprawdę mnóstwo komiksów, nowych, zafoliowanych, za ceny znacznie niższe niż dostępne w najtańszych sklepach.
Więc moim zdaniem jeśli rozpatrujemy to jako 'inwestycję', to dowodzi to, że można na tym jak na każdej inwestycji zarówno zarobić jak i stracić.
Tak jak pisał ukaszm84, ludzie sprzedają zafoliowane bo np znudziło im się hobby, bo zmusiła ich do tego sytuacja, bo kupili impulsywnie bez wcześniejszego sprawdzenia bo promocja albo FOMO że się wyprzeda.
reszta (po 200, 300, nawet 400) schodziła szybko (kilka dni), a przynajmniej dane ogłoszenia znikały - zatem raczej schodziło.
Pewności nie mamy. Mi na przykład zdarzało się wystawiać coś już niedostępnego na sprzedaż za więcej niż oryginalnie kosztowało, a następnie jednak anulowałem ogłoszenie bo po przemyśleniach uznałem, że jednak nie chcę sprzedawać, nawet z zyskiem.
Wysoka cena odsprzedaży nie musi wynikać z 'biznesowo-handlowych' pobudek, ale po prostu z niechęci rozstania się z tytułem, chyba że za naprawdę wysoką stawkę. (Prawo niskiej podaży i ciężkiej dostępności o którym napisał ukaszm84)
Myślę, że wiele osób może mieć takie podejście: albo sprzedam 50-100% drożej niż dałem, albo w ogóle i zostawiam sobie (nie zależy aż tak na sprzedaży)
A teraz jeszcze dochodzi upadek wartości pieniądza, kupiony dziś Button za 150 już na starcie zyskuje, bo za rok o tym czasie te 150 będzie warte 100, a jeśli ktoś kiedyś zrobi dodruk lub nowe wydanie to już nie będzie kosztowało 150 tylko 200 albo 250 na start (patrz casus Donżona).
Jeśli chodzi o robienie z tego biznesu, to jednak naprawdę nie wypada to aż tak różowo. Zwłaszcza przy obecnej inflacji, gdzie moim zdaniem efekt jest zupełnie odwrotny do tego o czym piszesz.
Niezależnie od poziomu inflacji ludzie będą w stanie przepłacić mniej więcej tyle samo za dany komiks.
Np kupuję Batona za 150zł i np za pół roku albo więcej (żeby było legalnie i nie płacić podatku) sprzedaję za 200zł
Przy standardowej inflacji 2-3% te 150/200 zł mniej więcej zachowałyby tę wartość.
Natomiast przy 20% inflacji, po pół roku Batona którego kupiłem za 150zł muszę sprzedać za co najmniej 165zł żeby wyjść na zero. Po 1.5 roku, muszę go sprzedaż za około 200zł żeby wyjść na zero. A gdzie tu w ogóle zysk?
Tak jak sam napisałeś przykład, kupujesz Batona za 150zł i po roku, jeśli sprzedasz go za tyle ile dałeś to te pieniądze są warte 100zł (ergo jesteś stratny), więc musisz pompować sporą przebitkę (i liczyć że ktoś odkupi) żeby cokolwiek zarobić.
Jeśli ktoś po roku go dodrukuje z ceną 200/250zł to tym bardziej jesteś stratny, bo teraz jest normalnie dostępny na rynku i żeby konkurować ze sklepami musisz sporo obniżyć (może sprzedasz za 150-200zł)
Dodaj do tego tracenie miejsca i czasu na magazynowanie, pakowanie, wysyłanie, potencjalne problemy z kupującym lub przesyłką, kłócenie się, targowanie, itd itp.
Wszystko żeby robić inwestycję na poziomie kilkuset złotych...
Dobre to może dla licealistów czy studentów, którzy nie mają stałych dochodów, operują tak niskimi środkami których nie mają jak inaczej lokować/inwestować, i dla których 50zł to sporo kasy.