Relacja z Ameryki Południowej.
Araukanie, Mapucze czyli "Ludzie Ziemi" - Indianie Ameryki Południowej zamieszkujący południowo-centralne obszary Chile i południowo-zachodnią Argentynę.
Duam jest szamanką Mapuczów, a także główną bohaterką wydanego niedawno nakładem wydawnictwa Studio Laine komiksu o tym samym tytule.
Historia opowiedziana i narysowana przez Felixa Vegę została zainspirowana mitami i wierzeniami Mapuchów.
Tyle słowem wstępu. Słowem które zachęciło mnie do zakupu albumu.
Już na drugiej stronie Studio wylało mi na głowę kubeł zimnej wody. Podobnych doznań regularnie dostarczał Slaine. Buble stylistyczne, logiczne, tudzież inne koszmary, a poprawy żadnej. Zirytowało mnie mocno:
"Epoka, w której groza i ciemność prześladowały mężczyzn i kobiety. Polowali na nich Bogowie, aby zmienić ich duchy w jedzenie." Nie można było np. -"aby pożreć ich dusze"? "Zmienić duchy w jedzenie" brzmi trywialnie i głupio.
Inny okaz: "Trup zatrzymał się. Jego twarz była wykrzywiona od strachu. Potem jego usta wydały dziwny dźwięk, podobny do wycia zwierzęcia". - Rozumiem zatem, że wspomniany trup zawył.
"Słyszała tylko huk wypełzający spod elektrycznych wyładowań." - Huk może pełzać?
"Niebo wydawało się pękać z ogłuszającym łoskotem. Czas, światło i dźwięki wiły się i rozciągały." - Bez komentarza.
Za sprawą takich i podobnych kwiatów, czytałem Duam z zażenowaniem. Za przekład i redakcję należy się ocena dopuszczająca, znana kiedyś jako mierny. Lepiej bo bardziej dosadnie.
Sama historia również nie pomogła - błaha i banalna. Bez specjalnego zainteresowania przerzucałem kolejne strony. Mity, legendy, czy też podania ludowe wymagają szczególnie starannej i przemyślanej reinterpretacji. Pisałem o tym dzieląc się refleksjami z lektury "Opowieści Szecherezady", Toppiego - cierpią one na podobną bolączkę. Naiwna opowiastka o dziewczynce która posiadła moc wskrzeszania, zaklinając dusze przyjaciół w kukiełkach. Nie zabrakło także tragicznej, bo nieodwzajemnionej miłości. Rolę czarnego charakteru objął wzgardzony kochanek, który ostatecznie uczuciami obdarzył arkana czarnoksięstwa i czarnej magii. Bóstwa mniejsze i większe rzecz jasna obecne, wszak opowieść oparto na kanwie indiańskich mitów.
W rolach głównych obsadzono wydmuszki, kartonowe postacie bez charakterów. Po zakończeniu lektury nie mam nic konkretnego do powiedzenia o Duam, Kamanie i Kalku.
Świat przedstawiony jest najjaśniejszą gwiazdą w konstelacji Duam, przyćmioną jednak przez średniej jakości ilustracje. Magiczny realizm to pojęcie najlepiej chyba oddające charakter stylistyki w której osadzono historię. Latające statki, strzeliste wieże świątyń, mackowata miejscami architektura, pełne przestrzeni kadry, a nawet maski szamanek. Potencjał jak widać był, ale nie został przez Vegę wykorzystany. Gdyby ilustrował np. Jean-Claude Gal, ocena skoczyłaby co najmniej oczko w górę.
Szczególnie podobał mi się Pillan w swojej pierwszej formie, przypominającej skrzyżowanie Tyranozaura z Rekinem białym. Oprócz Pillana na pochwałę zasługuje także okładka - wersja limitowana A. Uwielbiam jednak wszystko co związane z podwodnym życiem i światami skrytymi pod powierzchnią ocenów. Wybór był więc oczywisty.
Trzy plusy uzbierałem, więcej nie znalazłem.
Nie wiem do kogo właściwie adresowana jest Duam. Dla dorosłych powierzchowna i nijaka. Dla dzieci zbyt niezrozumiała i krwawa. Nie widzę innej możliwości niż miejsce w środku skali - 5/10. Szczególnie żal przekładu, który mógł być zdecydowanie lepszy. Wydawca pokpił sprawę. Toporna narracja i drewniane, koślawe opisy skutecznie psują odbiór, tej i tak nie wyszukanej opowieści. Szkoda. To mógł być doskonały komiks. Musiałby jednak zostać napisany i narysowany przez kogoś innego.
Fabuła - 4/10
Ilustracje - 6/10
Ocena końcowa - 5/10