Żeby "robić" dobrze brzmiące, naturalne i tak - czasem niezgodne z normą językową - dialogi, trzeba bardzo dobrze znać język, rozumieć naturę "kopsnięć", które popełnia postać. To o wiele trudniejsze niż umiejętność ułożenia zdania ze słownikiem poprawnej polszczyzny w ręku, co też jest, zaznaczam, wyzwaniem. Intuicja - oczywiście - jak w każdym zawodzie - się przydaje, ale jeśli ta intuicja nie idzie w parze z kompetencją, to kończy się różnie. Błędy interpunkcyjne wszelako, o ile nie są "równoważnikiem" błędu w tekście widocznym w oryginale (liście, notatce itp.), są błędem tłumacza.
Dialog też jest gatunkiem literackim. Tłumaczenie dialogów niesamodzielnych, w filmie czy komiksie, rządzi się swoimi prawami, ale nie powinno być inne od pracy z tym, co nazywasz literaturą. Tłumaczenie list dialogowych do filmu to sprawa także (gdy robiona dobrze) wymagająca. I wie to każdy, kto krytycznie się przygląda i amatorskim tłumaczeniom pobieranym z sieci, i temu, jak przełożone są one w polskich kinach czy wydaniach płytowych też. To, że aktorzy podczas dubbingu nie wykorzystują przekładu, a mówią, co chcą, jest natomiast uroczo kosmiczne.