Zielona i dla mnie chyba najładniejsza, ale ta biała najoryginalniejsza.
Nie przypominam sobie, żeby ktoś wydał wcześniej taką okładkę z cz.-b. rysunkiem, w ołówku i tuszu (nie licząc ewentuanie Zaklinaczy, ale tam jednak ta okładka była w trochę innej kategorii pionierstwa - sam ołówek i "bez tytułu").
...ale i ta niebieska, choć początkowo wydawała mi się brzydka, teraz uważam, że ma w sobie coś