I tu wracamy do początku mojej wypowiedzi - wydawca woli nie ryzykować i wydać integral.
Bingo! To teraz dziadek Kapral opowie wam co będzie dalej. Bo myśmy już kiedyś taką sytuację na polskim rynku przerabiali, tylko (jak widzę) większość z was tego nie pamięta, albo nie chce pamiętać.
Było to dawno temu, tuż po tym jak dzięki Egmontowi wyszliśmy z trwającej niemal dekadę Wielkiej Komiksowej Smuty. A udało się z niej wyjść głównie dlatego, że Egmont miał ludzi, którzy znali się na komiksie i zgarnął z rynku frankofońskiego najlepsze kąski. Wydawał je w pojedynczych albumach, tanich i dostępnych dla każdego klienta, więc ilość odbiorców zaczęła się powiększać. Inni też pozakładali własne wydawnictwa komiksowe, zazwyczaj idąc podobnym tropem. Rynek rósł, było dobrze.
Ale duże wydawnictwa książkowe patrzyły na to z zazdrością. Też chciały zarobić kasę na komiksach, tylko że nie miały fachowców i w swej naiwności wykupiły licencje na frankofońskie ochłapy, którymi wzgardził Egmont. Wydawało im się, że mając własne sieci dystrybucji (hurtownie książek i zwykłe księgarnie) podbiją Polskę tym chłamem... ale się przeliczyły. Wszystkie te Arie, Krany, Falki itp. całymi latami zalegały w księgarniach, a potem na taniej książce.
Na rynku wybuchła panika. Pierwsze chyba spanikowały małe wydawnictwa, wycofały się z zeszytów i poszły w integrale i essentiale. Ale to nie one dyktowały warunki na rynku, tylko Egmont. Niestety, decydenci w Egmoncie również narobili w gacie na widok tych stert komiksów na taniej książce i postanowili zminimalizować ryzyko. Wic polegał na tym, żeby wydać coś grubego, drogiego i "ekskluzywnego", cenę wywindować w kosmos, najlepiej do jakichś 150 zł (co na owe czasy było szokujące) i sprzedać to tysiącu wariatów. Nakład był co prawda niski, ale dzięki absurdalnie wysokiej cenie wydawnictwo i tak swoje zarobiło.
Tylko że większości czytelników nie stać było na te wypasione integrale i odwrócili i się od komiksu. Ta szaleńcza polityka spowodowała ponowne skurczenie się rynku do tysiąca wariatów (wyjątek stanowił np. "Thorgal", który zdaniem TK rządzi się innymi prawami). A to oczywiście nakręciło spiralę niskich nakładów i wysokich cen. Potem przez wiele lat polski rynek komiksowy nie mógł się z tej gównianej sytuacji wygrzebać.
Tak więc jeżeli chcecie mieć normalny (czytaj: masowy) rynek, to
nie ma innej drogi niż komiksy w niskiej cenie jednostkowej. Tylko w ten sposób można dotrzeć do większej liczby odbiorców, a w efekcie podnosić nakłady, obniżać ceny i ciągle poszerzać ofertę. Integrale mogą sobie istnieć na marginesie tego taniego obiegu, ale nie zamiast niego, bo już wiemy jak to się kończy. Więc bardzo was proszę, skończcie z tym egoistycznym, snobistycznym parciem na drożyznę, pomyślcie o rynku, bo za chwilę będziecie mogli sobie komiksy tylko z Zachodu ściągać.
A powtórka z rozrywki już się zaczyna wyłaniać zza horyzontu. Studio Lain wydaje swoje wypasiory w takich cenach, że sprzedają się w zaledwie w kilkuset egzemplarzach i wydawca oficjalne się do tego przyznaje! To się zaczyna robić rynek kolekcjonerski, a nie masowy. Chyba nie o to chodzi.