Skończyłem wreszcie "Wielkiego Martwego". Całość, bo tyle lat minęło, że trzeba było sobie odświeżyć.
Na plus narracja. Europejscy scenarzyści w większości nie potrafią napisać nieprzeładowanej tekstem opowieści, ale panów Loisela i Djiana to nie dotyczy (pewnie nawet bardziej tego drugiego). To jak ta historia płynie, to prawdziwy kunszt. Nawet jak nie przepadasz za bohaterami śmigasz od sceny do sceny i już jesteś przy końcu albumu. Żadnych ścian tekstu, niepotrzebnych dialogów, itd. Do tego kilka poruszających wątków/scen. Opowiadanie obrazem na najwyższym poziomie.
Na plus rysunki. Niektóre kadry może mało szczegółowe, za to inne (większość) graficzny wypas. Nic tylko powiększać, w antyramę i na ścianę. Strona plastyczna uzupełnia się z tekstem wręcz idealnie. Oddanie szczegółów świata przedstawionego, gestykulacji bohaterów -
level master. Widać, że Mallie to rysownik komiksowy z pierwszej ligi.
Kolory w wykonaniu Lapierre - piękne.
Świetnie opowiedziana historia.
Pytanie tylko: po co? Czytałem już wiele amoralnych komiksów (podobny w tematyce "Goddess" Ennisa i Winslade'a to jeden z nich), ale "Wielki Martwy" to swoiste apogeum. Pisząc na okrętkę, aby nie zdradzać szczegółów, jak można przejmować się "bohaterem", który zabija niewinnych (dobrych raczej) ludzi, aby - po latach - "nauczyć się" odczuwać emocje? Albo innym, który poświęcił miliardy dla swojej chorej wizji. I w końcu tymi, którzy to wszystko widzieli, doświadczyli i... przeszli nad wszystkim do porządku dziennego. Obrzydliwe.
Cała ta seria jawi się jak jakiś animowany metaforyczny trailer do tego co powoli rozkręcane jest w realu. No bo, towarzysze, pewne drastyczne środki są niezbędne w osiągnięciu szlachetnego celu i nie da się przecież zrobić omletu bez...
Zastanawiam się co też w głowie mają Loisel i Djian oraz czy są jeszcze europejscy twórcy, którzy piszą tradycyjnie - tworzą postaci dobrych ludzi, w kontrapunkcie do tych złych. Czy obecnie bohaterami są już tylko postaci moralnie wątpliwe?
Niemniej kawał dobrej komiksowej roboty, którą - od strony warsztatu - po prostu trzeba polecić. A resztę to już każdy sobie rozważy, po swojemu.