Przedwczoraj zabrałem się za
Gorączkę Urbikandyjską. Raczej nie spadły mi kapcie, ale była to dobra lektura i skłania do refleksji. Brak koloru i styl rysownika przywodziły na myśl XIX-wieczne grawerunki.
Wczoraj z kolei przeczytałem I tom
Archiwów Tomb Raider. Spodziewałem się, że gniotowatej stylistyki z lat 90. z przeseksualizowaną Larą. A okazała się to całkiem przyjemna lektura z dobrą protagonistką, która nie jest jedynie eye-candy (nawet w wstępie Park wspominał, że starał się jej nie uprzedmiotować jak w grach
) i potrafi kopać tyłki. Podoba mi się, że jak ktoś ma zginąć, to ginie na amen i często to postacie pierwszoplanowe. Pierwsza historia zaskoczyła mnie twistem w końcówce i trochę zmieniła oczekiwania. Rysunki świetne.
Wydanie bardzo porządne. Z takich edytorskich niedoróbek to zauważyłem, że w wstępie jedna linijka nie została pogrubiona. I szczerze mówiąc - zarzuty, że dali offset okazały całkowicie niesłuszne. Kolor wyszedł znakomicie i miał dobre nasycenie.