Skończyłem właśnie Bouncera (czytałem na raty, z przerwami między częściami). No i powiem tak - facet który porównywał w posłowiu Jodorowsky'ego do Szekspira zdrowo odleciał, to jak uznać że każdy posiadacz dużego nosa grający na fortepianie jest Szopenem. Nagromadzenie idiotyzmów duże, chociaż sporą część z nich jestem w stanie zaakceptować jako część konwencji itd. i nawet czerpać z nich przyjemność. Jednak co i rusz Jodorowsky musiał się zapędzić i dowalić czymś w stylu brazylijskiej telenoweli, przy czym człowiek wykrzywia się z zażenowaniem jak na wspomnienie tego, co wyprawiał dzień wcześniej po pijaku. W posłowiu jest wzmianka, że Boucq czasem go powstrzymywał. Chyba wolę nie wiedzieć jakie pomysły wybił mu z głowy.
Ale ogólnie - nawet to fajne. Jednak pomysł sięgnięcia po Białego Lamę już mi przeszedł.