U nich to zawsze taka praktyka była stety-niestety - bierzesz po okładkowej - zostawiasz album z karteczką z imieniem i odbierasz sobie z gotowym rysunkiem. Nie stoisz w kolejce do autora, nie czekasz, nie polujesz, ale płacisz drożej. Możesz kupić po cenie festiwalowo-zniżkowej - ale rysunek ogarniasz sam. Także taka heca:)