Przeczytałem jakiś czas temu "Midway" od Screamu - drugi tom z serii "Wielkie bitwy morskie", jaki się u nas ukazał. Zaczynając może od tego, co najbardziej intrygowało nas po "Trafalgarze", podam, że tutaj również bitwa właściwa zaczyna się na stronie 39 i obejmuje dziesięć stron. Poprzednie strony to wprowadzenie i przygotowania do bitwy (poczynając od chwili niedługo po ataku na Pearl Harbor), obserwowane z perspektywy pilota USA Douga Davidsona* i marynarza japońskiej floty Taeko.
Wydaje mi się, że jest to zamysł na tę serię, i nie można odmówić scenarzyście, że realizuje go konsekwentnie. Tak jak w "Trafalgarze" widzimy tylko wybrane fragmenty z bitwy, poprzedzone podbudową z perspektywy szeregowych żołnierzy i dowódców. Być może rozczarowanie, które wywołuje u niektórych czytelników takie podejście, wynika z tego, że widząc nazwę "Wielkie bitwy morskie" nastawialiśmy się na jakieś bardziej popularnonaukowe opracowanie, które skupi się na faktach i będzie nie tyle impresją na temat bitwy, co dokładnym przedstawieniem jej przebiegu? Czymś w stylu starych komiksów o odkryciach geograficznych, tylko w innej epoce? Mam u siebie kupiony parę lat temu na wyprzedaży komiks "Koniec imperium. Bitwa o Midway" Wydawnictwa Astra z Krakowa - narracja jest tam sztywna, a co drugi kadr zawiera ściany tekstu i długie komentarze narratora. Jednak mimo wszystko ta pozycja przedstawia znacznie więcej informacji o bitwie o Midway i pełniejszy jej obraz od nowego komiksu Screamu, który skupia się na wybranych scenach.
Dodam nawiasem, że nie wiem, czy to jakieś francuskie uprzedzenia, ale szczególnie w pierwszej części komiksu Amerykanie przedstawieni są trochę wg stereotypu "kowbojskiego": znaczną część ich wypowiedzi stanowią wykrzyknienia typu "*** Japończycy" i "*** wojna" - w miejsce gwiazdek podstawiane są rozmaite epitety. Choć z drugiej strony epizod, w którym grupka młodych pilotów zostaje zaprzęgnięta do pracy w szpitalu polowym i poznaje to mniej atrakcyjne oblicze wojny, oceniłbym zdecydowanie na plus.
Jeżeli chodzi o rysunki, to są one moim zdaniem dopracowane i realistyczne (choć w innym stylu niż okładka). W albumie jest kilka bardzo fajnych kadrów z samolotami i okrętami - widać, że rysownik nie robił tego na odwal się. Czasem szwankowało mi trochę rozpoznawanie twarzy pilotów, ale trzeba przyznać uczciwie, że trudno o znaki charakterystyczne, gdy każdy nosi przepisowy kombinezon i pilotkę.
Tak jak w poprzednim tomie na końcu albumu znajdziemy dodatki: sześciostronicowy tekst o kulisach bitwy o Midway i okrętach wojennych z czasu II wojny światowej. Trochę zdziwiło mnie powoływanie się w przypisach na Wikipedię - dawniej na uniwersytecie za takie coś dostałbym po uszach
Muszę też zaznaczyć, że Scream poprawił parę rzeczy, o których wspomniałem przy okazji "Trafalgara": nie ma już w stopce notki, że wszystkie postaci występujące w komiksie są fikcyjne, a na okładce słowa "II wojna światowa" i nazwy miesięcy pisane są bez zbędnych wielkich liter. W samym tekście nie ma też jakichś większych błędów edytorskich - co najwyżej rzuciło mi się w oczy parę drobnych problemów z przecinkami i podwójnymi spacjami.
Podsumowując, "Midway" to nie jest jakiś tragiczny komiks, tylko trzeba wiedzieć, czego się po nim spodziewać. Jeśli ktoś chce kompleksowej historii całej bitwy przedstawionej punkt po punkcie, tutaj raczej tego nie znajdzie.
---------------------------------------
* Wydaje mi się, że jest to postać fikcyjna, ale być może inspirowana losami
George'a H. Gaya Jr.