Ale i tak zawsze było mu daleko do starego Bendisa.
All-Star Batman to solidna seria z ciekawym pomysłem. W porównaniu do tych serii, które dostaliśmy z Rebirth to jest zdecydowanie jedną z lepszych.Najgorsza z Batmanowych i ogólnie słaba jak na Rebirth.
JL Snydera dalej leci bez spadku formy z tego co słyszałem. I bardziej ufam takim opiniom (wystarczy poczytać zagraniczne fora), niż komuś kto się jara Kingiem..Na zagranicznych forach uważają Ligę Snydera za najsłabszą :)
Trolluj dalej;D
All-Star Batman jest najlepszą serią Batmanową z Rebirth?
Poproszę o cytat gdzie tak napisałem.Napisałeś mi że trolluję gdy napisałem że jest najsłabszą.
King to one trick pony i rzemieślnik pchający swoją dekonstrukcję gdzie się da, któremu się wydaje "o patrzcie jaki jestem inteligentny".
Raczej mało się o niej pisze, a jak ktoś ocenia to na 7/10. Jestem w stanie się z tym zgodzić. Solidna lektura ale do runu Batmana z N52 sporo brakuje. Z kolei na Batmana Kinga non stop ktoś narzeka. Konsensus jest taki, ze to najgorszy run Batmana tej dekady. Chwilowe przebłyski, gdzie jest lepiej. Po przeczytaniu ciężko się nie zgodzić.
Snyder o Visionie nie jest nawet w stanie pomarzyć.
Konsensus jest taki, ze to najgorszy run Batmana tej dekady.Który jest nominowany teraz do Eisnera. Wcześnie dostał za annual z tego Batmana. All-Star Batman na pewno jest uważany za gorszy run. Już nawet tutaj jest kilka opinii nie zgadzających się z twoją. To ty coś wmawiasz komuś i to bardzo :)
No i widzisz sam zdołałeś dorzucić coś od siebie. A gościa nazywasz rzemieślnikiem.On tak ma często że się gubi :) King też krócej pisze komiksy.
U Snydera liczy się pomysł na zawiązanie historii, duże nastawienie na akcję i efekty oraz odważne decyzje fabularne.
No i widzisz sam zdołałeś dorzucić coś od siebie. A gościa nazywasz rzemieślnikiem.
Zawsze staram się być obiektywny. W odróżnieniu od niektórych tutaj.Gubisz się cały czas w tym co piszesz :)
Ale dyskusja była o Batmanie, więc Vision czy inne pasują tutaj jak pięść do oka.
Grunt to dostrzec pozytywy ;)
We mnie komiksy Snydera na początku budziły spory entuzjazm, ale z czasem (druga część runu w Batmanie, końcówka Amerykańskiego wampira, Przebudzenie, Superman wyzwolony...) całkowicie uleciał on ze mnie. Może przejadł mi się przepisy Snydera na komiksy, a może zatracił równowagę między akcją i odważnymi decyzjami fabularnymi, a opowiadanej ciekawej historii?
Przez pół Miasta Sów Batman naparza się z ninjami w wielkim pancerzu a później gania z Mister Freezem, "zagadkę" rozwiązuje za pomocą mikroczipu z tajnymi planami znalezionym w rękawicy szeregowego sługusa Trybunału, bo standardowo powierza się wszystkim pionkom tajne plany. Zajebiste uzupełnienie.
ja ogólnie oceniam ją raczej na plus bo doceniam próbę przedstawienia na nowo postaci Jokera, natomiast jak dla mnie zrobienie z niego gościa po lobotomii to straszne pudło.
W Wiecznym Batmanie w tomie 1 pokazał również kawał charakteru, w tym wypadku również uważam że spokojnie w dwóch tomach cała historia mogłaby się zmieścić.Snyder mało co tu odpowiadał za scenariusz.
Nie znajdzie się tego komiksu w jakiejkolwiek topce komiksów o Batmanie, chyba że obija się gdzieś po trzeciej czy czwartej dziesiątce.
Co by nie mówić o Snyderze, chyba w ostatnich latach się skiepścił? Trzymał poziom na początku dekady, gdy pisał Amerykańskiego wampira, Severed, Detective Comics i Batmana z N52 (i zapewne Swamp Thing), ale później wyraźnie obniżył loty - Batman im dalej tym gorzej, Amerykańskiego wampira przeciągał i chyba nie wiedział jak go skończyć... Mam wrażenie, że rozmienił się na drobne, jak swego czasu Bendis.
Francavilla na zmianę z Larkiem, tak jak to świetnie wyszło w Mrocznym odbiciu w parze z Jockiem. Aja też ok. Do tego Francesco mógłby się też zająć scenariuszami i mamy dwie pieczenie przy jednym ogniu :) W jego Black Beetle czy Spiricie jest więcej esencji Batmana niż we wszystkich seria z tą postacią od startu New 52 (runu Kinga nie czytałem jeszcze).
Snyder nie jest :)
Leyek, ale sądź o tym co sądzisz, ja mówię o faktach. Snyder jest przez większość wysoko oceniany a jego komiksy dobrze się sprzedają, to mocne nazwisko w amerykańskim mainstreamowamym komiksie. Użyłeś słowa "topowy", więc ja je odbieram tak jak powinienem. Mówisz co było dobre, co złe, co na takim i tamtym poziomie. Fajnie. Nawet jeśli napiszesz genialny artykuł o tym dlaczego komiksy Snydera są do niczego i trzeba je palić na stosie, nie zmienia to faktu że jest to "topowy" scenarzysta, i nie przegadasz tego faktu, zwłaszcza że argumentujesz to głównie tym, że Tobie się nie podobało.
Leyek, ale sądź o tym co sądzisz, ja mówię o faktach. Snyder jest przez większość wysoko oceniany a jego komiksy dobrze się sprzedają, to mocne nazwisko w amerykańskim mainstreamowamym komiksie. Użyłeś słowa "topowy", więc ja je odbieram tak jak powinienem. Mówisz co było dobre, co złe, co na takim i tamtym poziomie. Fajnie. Nawet jeśli napiszesz genialny artykuł o tym dlaczego komiksy Snydera są do niczego i trzeba je palić na stosie, nie zmienia to faktu że jest to "topowy" scenarzysta, i nie przegadasz tego faktu, zwłaszcza że argumentujesz to głównie tym, że Tobie się nie podobało.
No, dzięki radef.Wszystkim się te upały udzielają ;)
BTW: "The wake" - u Lema w "Głosie Pana" trafiłem na inne znaczenie tego zwrotu. Lem określa je z angielskiego jako oznaczające czuwanie przy zmarłym. Ciekaw jestem, czy tłumacz był świadom i czy celowo wybrał "Przebudzenie". Fajnie byłoby pokombinować z polskim zwrotem na to czuwanie.{w koncu z tego wszystkiego zapomniałem napisać, to co chcialem, ale nie napisalem, wiec...}
...naprawdę wydano u nas sporo lepszych serii, jest na co pieniądze wydawać.
To olej temat, przeczytałem dwa pierwsze i były dobre, ale bez wielkiego szału. Pozbyłem się tego bez żalu, naprawdę wydano u nas sporo lepszych serii, jest na co pieniądze wydawać.
Skalp. W sumie jesli dobrze pamiętam jest tam jeden wątek homoseksualny. Silnie zmarginalizowany. Zajmuje objętościowo może jakieś 2 procent opowieści. Są za to świetne, pełnokrwiste związki heteroseksualne. Z wymienionych serii, to Skalp jest najlepszy, a co ważniejsze wydany w komplecie i łatwo dostępny.Dzięki! Pomyślę w takim razie nad tą serią
No właśnie to też jest problem Aarona, w pewnym momencie robi się monotematycznie, na jedno kopyto.
To mi się szybko przejadło. Z jakiegoś powodu nadal nie dokończyłem serii. Podejrzewam że końcówka w takich klimatach.
W moim topie z Vertigo jest raczej Sandman.
Za Hellboya chciałem się zabrać, ale jakoś nie umiem przekonać się do kreski Mignoli
Skalp? W jakim sensie robi się monotematyczny, na jedno kopyto? Że Aaaron zaczął od brudnego kryminału osadzonego w indiańskim rezerwacie i cały czas historia idzie tym torem? To wada?
Szczerze pisząc miałem podobnie jak Antari. Na etapie tomu czwartego odczuwałem już znużenie tą konsekwencją. To co człowieka kręciło w trakcie pierwszych trzech później było już zwyczajnie powtarzalne. Jak dla mnie mógł zamknąć tę historię właśnie w czterech tomach i wtedy byłby wypas. Nie wspominając już o tym, że wątek homo musiał już być oczywiście "z morałem".
Za to pierwsze pięć tomów Wampira czyta się świetnie. Jasne, że to jest lżejsza historia, jasne, że są słabsze kawałki, ale do piątki włącznie to jest porządna fabuła z naprawdę niezłym klimatem i fajnymi relacjami między postaciami. Zresztą
A mnie właśnie ciekawi, jak Snyder je spieprzy ;)Ja jednak mam nadzieję, że godnie pożegna te serię :) Wtedy może zaopatrzę się w całość, ale to już w rękach Egmontu :) póki co, kasę przeznaczę na inne rzeczy :)
Kiedy Snyder ostatnio napisał coś dobrego?
Dark Nights: Metal, Last Knight on Earth, JL na przykład?
Czyli nigdy nie przestał pisać dobrych komiksów ;)
Nie no, pamiętam rozmowę o Snyderze i twój stosunek do jego dzieł 8)
No nie wiem, nie wiem... ta seria powinna być zakończona dobre trzy tomy temu. :-\ Kiedy Snyder ostatnio napisał coś dobrego?Przeczytałem ostatnio Batman Who Laughs i był to całkiem, całkiem komiks. Sam event Metal mi się nie podobał, ale to jest dobre.
Miłośnicy komiksowych akcyjniaków oraz heroicznych walk o ocalenie rzeczywistości powinni być usatysfakcjonowani po lekturze.Też nie będą, ponieważ połowa (a nawet więcej) komiksu to body horror z elementami Nocy Żywych Trupów czy Porywaczy ciał. Tej akcji i heroicznej walki jest mało i tak naprawdę to sama końcówka.
Dobra, swego czasu robiłem mały research wśród powszechnie komentowanych tutaj (w różnych tematach) serii. Wziąłem sobie na tapetę jedynki: Hellboya Mignoli, Sandmana Gaimana, Hitmana Ennisa oraz Amerykańskiego Wampira Snydera. Dlaczego piszę o tym tutaj? Bo w moje gusta z tej grupy wpisał się tylko Snyder i Albuquerque.
No offence, ale jak komuś bardziej pasuje Scott Snyder od Gaimana, Ennisa i Mingoli to bym się zaczął zastanawiać na miejscu tej osoby, czy moje gusta komiksowe nie doznały regresu;D
Snyder jest ok. Tylko, że to tylko gość, który aspiruje najczęściej do pisania rozrywkowych serii bez żadnych aspiracji. Do tego w ramach eventu DC Metal zaczął trochę małpować Granta Morrisona i to w nieco gorszym wydaniu.
Nie jestem spod znaku ludzi ęą, którzy gardzą typowo rozrywkowymi twórcami jak Snyder, ale za nic nie zrozumiem stawiania twórczość tego pana nad takie tytuły. Nie bierz tego do siebie, ale dałeś tutaj naprawdę kontrowersyjną opinie na wejściu.
No offence, ale jak komuś bardziej pasuje Scott Snyder od Gaimana
A w których pracach można odnaleźć tę "genialną wyobraźnię" Gaimana?To mamy problem, bo najmocniej odczułem to właśnie w wybranych tomach Sandmana.
Poza "Sandman", którego nie czytałem toteż nie będę mógł się odnieść?
Trochę mam wrażenie, że ludzi dziwi że tak dobre serie mogą się nie podobać. To tak jakby uznać że Tokarczuk musi się podobać bo dostała nobla."Dobrość" dzieła sztuki nie polega na tym, że podoba się wszystkim. Nie musi trafiać w indywidualny gust każdego ani świetnie się sprzedawać.
Wszystko to jest rozrywka tylko podobnie jak Pan M u Gaimana, Mignoli i Ennisa dostrzegam w najlepszych pracach genialną wyobraźnię. W Snyderze widzę tylko typka, który za dużo wciąga i próbuje tworzyć coś, co go przerasta.W najlepszych OK, ale mowa była o Hitmanie, więc nie widzę powodu, żeby mógł się mniej podobać niż wampiry Snydera. Przynajmniej po pierwszym tomie, na którym też utknąłem - sięgnę dalej, aczkolwiek bardzo zachęcony do lektury się nie poczułem. Natomiast Hellboy to dla mnie typowo rozrywkowa rzecz (momentami wręcz pulpa), którą dosyć lubię, ale też mam poczucie, że seria miejscami zmarnowała swój potencjał, a Mignola długo nie wiedział, co chce z tego zrobić.
A w których pracach można odnaleźć tę "genialną wyobraźnię" Gaimana?Poza "Sandmanem" (którego cenię) czytałem: "Drastyczne przypadki", "Arlekin i walentynki", "Stwory nocy", "Morderstwa i tajemnice", "Dni pośród nocy", "Fakty w sprawie odejścia panny Finch", "Zakazane narzeczone...", "Śmierć" i "1602". Lubię cztery pierwsze (najbardziej chyba "Drastyczne przypadki"), natomiast nie wiem, czy znalazłem w nich tę genialność, bo raczej niczemu nie wystawiłbym więcej niż 7/10. Reszta albo pomijalna albo niestrawna.
Poza "Sandman", którego nie czytałem toteż nie będę mógł się odnieść?
To mamy problem, bo najmocniej odczułem to właśnie w wybranych tomach Sandmana.
Ja również nie przepadam za Gaimanem i tym jego Sandmanem. Może byłbym teraz prezydentem, premierem, znanym naukowcem albo pogodynka gdybym 20 lat temu nie siadł na kanapie w empiku i nie zaczął czytać pierwszego tomu Sandmana. A tak to cały dom zawalony komiksami i ciągle przychodzą nowe. A ja jak ten stary głupek ciągle mam nadzieję, że znajdę coś równie dobrego i znowu będę się czuł tak jak wtedy na tej kanapie.Ja się pod tym podpisuję obiema rękami. Nie było, nie ma i nigdy nie będzie lepszej serii komiksowej niż Sandman. Kropka :)
W ogóle dziwi mnie stwierdzenie, ze Sandman ma trudne początki. Pierwszy tom jest tak mocno osadzony w supehero DC, że raczej mocno przyjazny dla ludzi, którzy bardziej lubią klasyczne DC niż typowe Vertigo.Dla jednego to może być zaletą, dla drugiego wadą ;) Mnie trochę zajęło, zanim się przekonałem do "Sandmana", gdzieś tak do trzeciego tomu. Chociaż pierwszy tom lubię, to drugi mnie trochę zmęczył.
Wszystko sprowadza się do gustów :) Ja nikogo nie chcę przekonać, że dany autor jest lepszy od innego. Swego czasu pytałem tutaj o kilka serii, różnych autorów, i w końcu przyszedł ten czas, gdy podzieliłem się swoimi odczuciami wobec nich. Nie rozumiem tylko nutki oburzenia, które można odczuć w wypowiedziach niektórych osób, że jak śmiem twierdzić iż nie doceniam Gaimana, przecież on jest najlepszy pod słońcem :)
Tak na marginesie mówiąc, uwielbiam pióro Tolkiena, Eriksona, Abercrombiego, Sapkowskiego, Wegnera, Gołkowskiego, Malinowskiego, Abnetta, McNeilla, Rowling, Careya i pewnie jeszcze bym kilku mógł wymienić. Gaiman mnie póki co nie urzekł. Wolę styl pisarski Snydera.
Tak na marginesie mówiąc, uwielbiam pióro Tolkiena, Eriksona, Abercrombiego, Sapkowskiego, Wegnera, Gołkowskiego, Malinowskiego, Abnetta, McNeilla, Rowling, Careya i pewnie jeszcze bym kilku mógł wymienić. Gaiman mnie póki co nie urzekł. Wolę styl pisarski Snydera.
Podobny mamy gust co do pisarzy :) Z Gaimanem to jest tak że albo kogoś chwyci albo nie, ja bym go scharakteryzował jako osobę z ciekawymi pomysłami, ale z wykonaniem jakby nie potafiącym im sprostać. Mnie osobiście jego Amerykańscy bogoiwie pozostawili letnim miała książka momenty ale na dłuższą metę to było takie sobie, lepsze wrażenie zostawili po sobie Chłopaki Anansiego, ale też nie na tyle żeby opiewać Gaimana jako nie wiadomo jakiego pisarza. A Sandmana po 2 tomach spokojnie odpuściłem nie żeby to były jakieś złe pozycje czytałem gorsze, ale też nic mnie ciągnęło być może oczekiwania były zbyt rozdmuchane.
BTW Jeszcze co do kwestii oburzenia. To nie chodzi nawet o oburzenie, łamanie tabu tylko kwestie wpływów i warsztatu danych twórców. Jakby ktoś napisał na forum, że Bendis bije Moore'a na głowę to zapewne forum wpadło by w czarną dziurę ;)Ale przecież nikt nie napisał, że Snyder bije kogokolwiek na głowę, tylko cała rozmowa wzięła się z tego, że jedna seria ("Amerykański wampir") spodobała się komuś bardziej niż pierwsze tomy "Hitmana" (sam przy pierwszym podejściu nawet nie dokończyłem), "Hellboya" (umówmy się pierwszy tom to nie jest szczyt tej serii) i "Sandmana" (którego osobiście lubię, ale tak czytając tu i ówdzie reakcję ludzi wchodzących w serię, również mnie nie dziwi, że kogoś może z początku odrzucić).
Jednak jest coś innego, gdy się ktoś napisał podoba/ nie podoba, a dobrze zaczyna, fajne pomysły, a nie potrafi skończyć dobrze. Gaiman jest spójny w Sandmanie, tam wszystko zdaje się być zaplanowane i do siebie pasować. Od strony scenarzysty, warsztatu można ich porównać i pewnie sporo osób potrafi to dobrze zrobić i na tej podstawie się ich klasfikuje. Jeżeli ktoś nie chce porównywać z Sandmanem, to może z Batmanem - obaj napisali trochę. "Co się stało z zamaskowanym krzyżowcem?" choć to nie jest typowy akcyjniak, a krótkie historyjki.Po raz kolejny powtórzę. Nie porównuję dorobku tych autorów, nie oceniam który jest lepszy, który otrzymał więcej nagród itd.
Sam pomysł - nieważne jak genialny - nie wystarczy.
Najgorzej w tym całym zestawieniu wypadł Hitman (mimo, że Ennis jest jednym z moich ulubiencow). Nie dość, że kicz to jeszcze brzydkie rysunki.Dokładnie takie miałem odczucie. Jeżeli drugi tom nie siądzie, to odpuszczam temat - ponoć dalej jest lepiej, no ale takie głosy można wyczytać o każdej serii, więc to niczym nie świadczy.
Z Mignolą mam mieszane uczucia. Nie lubię jego kanciastej kreski. Czytało się to dużo lepiej niż Hitmana. Wiem, że mój kumpel zbiera Hellboya, więc w ramach luzu i odpoczynku od tego co moje, zabiore się za cudze i pożyczę kolejny tom, by zobaczyć, czy dwójka mnie porwie.Z "Hellboyem" mam ten problem, że brakuje mi w nim konkretniejszej fabuły. Czytając Library Edition odniosłem wrażenie, że Mignola krążył po omacku i poza tym, że wymyślił fajnego bohatera, to nie umiał zbytnio ubrać tego w składną historię. Przechodząc przez kolejne tomy cały czas czułem, że można było wycisnąć z tego więcej i ciągle mi czegoś brakowało. Idąc po kolei, pierwszy tom (a przynajmniej jego połowa), to taki wstęp, który widać, że jest jeszcze niewyrobiony, choć rokuje na przyszłość. Tom drugi to antologia opowiadań - spoko, podobało mi się. Inna forma, dobry poziom tych komiksów, fajne rozszerzenie świata. Ale przyszedł tom trzeci, gdzie z tego, co pamiętam były 2-3 krótkie miniserie, czwarty to ponownie antologia opowiadań (czytałem na dwa razy, bo przy pierwszy podejściu nie skończyłem). W momencie lektury czwórki miałem już kompletnie dość tych krótkich historyjek (plus doszedł fakt, że były dla mnie słabsze niż te w drugim), a marzyłem, żeby w końcu gość napisał jakiś konkretny storyline. I tak się stało w tomie piątym - nareszcie fajna, rozbudowana historia. Tyle, że... zwiastująca koniec serii.
Nie zgodzę się, że Hellboy to jeden fajny bohater i koniec. Ten komiks wprowadził całą plejadę godnych zapamiętania postaci.Jasne i chętnie poczytałbym o nich coś konkretnego.
Skoro jednak miałem pod ręką tom 5 to w końcu po niego sięgnąłem, choć bez większego przekonania. Bałem się, że długie historie tym bardziej mnie znudzą a zmiana rysownika dodatkowo zniechęci. Nic takiego nie miało miejsca. Połknąłem go i stwierdziłem, że koniecznie muszę coś dokupić.Zmiana rysownika wyszła super. Rozbudowana fabuła się obroniła. I wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że już na wstępie Mignola pisze, że tą historią (podzieloną na trzy części) chce serię zamknąć. Nie miałbym problemu, gdyby pomiędzy "Dzikim gonem" a tymi antologiami były jeszcze z 2-3 podobne tomy z jakimiś konkretnymi story arcami. A tu, gdy tylko zaczęło się rozkręcać (swoją drogą 5 tom to trochę późno), to zwijamy interes.
Dołożę swoją opinię o Gaimanie w temacie o Snyderze - całkowicie rozumiem to, że wielu może on nie pasować. I warto żeby każdy świadomie interesujący się komiksami doceniał wpływ jaki Gaiman wywarł na medium i to dlaczego jest tak istotny, ale subiektywne negatywne opinie są całkowicie zrozumiałe. Scenariusze Gaimana są opowiadane głównie tekstem, rysunki w zasadzie tylko dodają klimatu, to nie jest cecha dobrego scenarzysty. Ja jednak uwielbiam te miejscami poetyckie, miejscami oniryczne, zawierające tysiące odniesień historie. Nie tylko Sandmana, kocham Arlekina i walentynki i większość pozostałych historii. Choć Sandman to mimo wszystko poziom wyżej. Główna różnica między nim a Snyderem, co chyba w dyskusji nie wybrzmiało, to to, że Gaiman tworzy historie autorskie a Snyder jest mniej bądź bardziej sprawnym wyrobnikiem. To tak jak porównywać Davida Lyncha do Zacka (nomen omen) Snydera, zupełnie nie ma sensu.
Amerykański Wampir tom 9, a Egmont.
Krótko. O tej serii już się wypowiadało mnóstwo osób, jedni hejtują, inni lubią. Mnie bardzo przypadła do gustu (gdzieś tam znajdziecie mój wpis). Ale przechodząc do meritum tego postu...
Przejrzałem katalog Egmontu. Przy tomie 8 wspomnianej serii widnieje informacja "ostatni tom". W zeszłym roku w USA ukazał się epilog tej historii pt. American Vampire 1976, czyli po prostu tom 9. Zapytałem o to Egmont. Dostałem odpowiedź w postaci linku do ostatniego filmiku z wypowiedzią Pana Kołodziejczaka.
Reasumując, Egmont w przeszłości kasował już serie, mniej więcej w połowie. Nie przypominam sobie jednak sytuacji, by do kasacji dochodziło przed samym finiszem. Takim o to sposobem, polski czytelnik żeby zakończyć przygodę ze Skinnerem będzie musiał sięgnąć po anglojęzyczne wydanie. Ja sięgnę, jak to zrobiłem choćby z Halem Jordanem i Korpusem Zielonych Latarni. Jednakże spora część osób (mam na myśli fanów serii) pewnie poczuje się mocno zawiedziona. Niesmak pozostaje, bo jednak zebrał człowiek 8 tomów od rodzimego wydawcy, a przy ostatnim dostał plaskacza w twarz.
Na filmiku Kołodziejczak mówił także, że nie będą odpowiadać na pytania, co wydadzą, a czego nie wydadzą, bo nie mogą ogłaszać wydania tytułów, których jeszcze nie mają dogranych, dogadanych, zaklepanych itd. Więc być może o to chodziło z odesłaniem do filmiku - nie mogą potwierdzić, bo nie załatwili jeszcze spraw formalnych (może nawet nie zaczęli). Nie nastawiałbym się więc, że to oznacza, że nie wydadzą ostatniego tomu. Może wydadzą go w przyszłym roku, ale po prostu za szybko jeszcze, by o tym mówić.Wydaje mi się, że wtedy nie dawaliby podpisu "ostatni tom" przy tomie 8. W ostatnich latach taka notka była jednoznaczna z ucięciem serii.
Jeśli Egmont nie zdecyduje się wydać 9. tomu Amerykańskiego Wampira to będzie to naprawdę mega słaba zagrywka. Choć 8. tom nie jest najlepszy z serio to jednak fajnie by było skompletować całość i zamknąć historie. Teraz pytanie czy sprzedawać komplet i zaopatrzyć się w wydanie zagraniczne czy liczyć na cud ze jednak Egmont koniec końców wyda.Ja zamówiłem z Atoma 9 tom po angielsku (oczywiście w twardej oprawie, by pasowało do kompletu). Polskich wydań nie sprzedam (zresztą wyszły taniej nie ang), nauczyłem się już by mi nie przeszkadzało mieszanie ang wydań z polskimi.
Ja po ósmym nie wiem czy chcę czytać dziewiąty. Przy czym jak znam życie to jeżeli Egmont wyda to wtedy pewnie się skuszę, ale w oryginale chyba jednak nie chciałoby mi się brać.Mnie ta seria się bardzo podoba. Obok Trybunału Sów, Śmierci rodziny, Batmana który się śmieje (tom 1) i pierwszego Metalu w mojej opinii najlepsze co się przydarzyło Snyderowi. Tylko jeden tom AW nie przypadł mi do gustu (nie pamiętam już numeru, ale ten który zbierał krótkie opowiadania - nie cierpię kilku stronnicowych historyjek).
Tylko jeden tom AW nie przypadł mi do gustu (nie pamiętam już numeru, ale ten który zbierał krótkie opowiadania - nie cierpię kilku stronnicowych historyjek).Być może dlatego, że Synder tworzy tylko część otwierająca i zamykająca album zbiorczy, a resztę historii z tej antologii napisali inni scenarzyści.
Mnie ta seria się bardzo podoba.
Pytanie do posiadaczy polskiej wersji Amerykańskiego Wampira. Czy Egmont w którymś z tomów dorzucił Anthology 2?Nie ma w polskim wydaniu Anthology 2. Z tego co pamiętam to na emefce była zapowiedź wraz z tomem 9 jako oddzielne wydanie. W tym roku nie ma w katalogu tego tytułu, jak kilku innych komiksów, które pojawiły się wtedy w prezentacji. Może zostało to przesunięte na rok 2024.
Czy jest tak jak w wydaniu anglojęzycznym tomów tzn. brak jej w tomach 1-9 (antologia 2 jest dostępna jako samodzielna lub dopiero w omnibusie)?