Scenariusz. Rysunki im lepsze, tym lepiej, oczywiście. Ale rysunki przeciętne, niedopracowane czy bez polotu nie przeszkadzają mi, jeśli historia jest dobra. Choć oczywiście to system naczyń połączonych.
Za małolata miałem jakiś "gust" (o, ten fajnie rysuje, a ten głupio). Dziś łykam niemal każdy styl rysowania, o ile nie jest na całkowity odwal się albo rysownik wali błędy niepasujące do stylu rysowania (błędy perspektywy w komiksie realistycznym). Niektóre komiksy są tak fajnie narysowane, że aż żal mi, że historia jest (dla mnie) tak ciężkostrawna, np. Salambo - w takich przypadkach nie obraziłbym się, gdyby ktoś do tych samych rysunków dorobił teksty, które sprawiłyby, że ten komiks jest (dla mnie) fajny.
Tak samo nie rozumiem, co na pierwszym miejscu na okładce komiksu robi rysownik (chyba że najpierw rysował, a potem ktoś dopisał teksty). Scenarzysta wymyśla historię (kura) i dopiero pojawia się rysownik (jajko). Scenarzysta > rysownik. Oczywiście scenarzysta może być mierny, a rysownik może być mistrzem. Ale bez scenariusza nie będzie tego komiksu (rysownik zawsze może być inny). Dla mnie mistrzem opowiadania obrazem był Moebius (Arzach), ale ciekawych historii nie umiał wymyślać (no nie znam). Dlatego idealnie, jeśli utalentowany scenarzysta współpracuje z utalentowanym rysownikiem.