Jeszcze nie przeczytałem, ale przekartkowałem Relax-Garula. Kurde, ale to słabe jest - głównie komiksy historyczne (nie lubię), trochę ramotek i trochę heheszków... Na dobrą sprawę moją uwagę przyciągnął tylko komiks Webera - Gedeona "Opowieści z arki", ale muszę pomyśleć czy warto mi kupować takie tomieszcze dla 8 stron...
ja natomiast przeczytałem, w dodatku błyskawicznie, co niestety nie jest efektem świetnego materiału w numerze, a raczej zupełnego braku ciekawych
prawdziwych artykułów (a nie ich erzatzów) oraz jakkolwiek interesujących krótkich form komiksowych:
- przede wszystkim totalne rozczarowanie zapowiadanym nowym komiksem Szyszki. 4 stronicowa historyjka w stylu wojennych szortów ze starych Relaxów, czyli pokazanie (prawdopodobnie) autentycznego bohatera, stawianego na piedestał przez aktualną władzę. kiedyś mówiło się na to "gadzinówka", aż tak bardzo pejoratywnego określenia bym nie użył (ani w PRL, ani teraz), ale pomimo bardzo starannych realistycznych rysunków, mamy do czynienia z typową dla starych "R" rwaną opowieścią, złożoną z luźnych scen, obrazujących wyjątkowość naszego laurkowego bohatera. jak dla mnie, to anty-wzór tego, co powinien zawierać nowoczesny magazyn z komiksami,
- podobnie komiks Moroza "Vive l'Empereur" mógłby się bez najmniejszych problemów wpisać w stare relaxy, tylko czy naprawdę o to nam chodziło?
- krótkie komiksy cykliczne (Zabdyra, Kiełbusa, Mazura, Skrzydlewskiego, Cichego) to typowe stany niskie z tendencją spadkową (wyjątkowo Płk Domino, którego nie cierpiałem, zalicza małą zwyżkę formy)
- wspomniany przez @PawłaM, komiks Gedeona również mnie rozczarował. chyba spodziewałem się czegoś naprawdę wyjątkowego, a dostałem jedynie bardzo fajnie ilustrowaną historyjkę wymyśloną pewnie w czasie jednego posiedzenia w wc. Również nie o to chyba chodziło, chyba że ten komiks ma jakieś piąte dno, którego zupełnie nie dostrzegam (jakieś podpowiedzi??). dosyć podobna sytuacja z szortem "Dara" Wójcika, jedyna różnica do Gedeona, to brak rozczarowania: przed lekturą nie spodziewałem się w zasadzie niczego.
- są jeszcze Krasnoludy wymyślone przez Pilipiuka. nie znałem tego wcześniej, po przeczytaniu wprowadzenia myślałem, że dostanę zabawną inteligentną rozrywkę w stylu KiK-a. nic z tych rzeczy. jak dla mnie szkoda czasu, Pilipiuk zamiast fabuł, mógłby się zająć pisaniem wstępniaków - zdecydowanie lepiej mu to wychodzi.
- na koniec kuriozum: "Jestem łucznikiem". obawiam się, że w połączeniu z adekwatnie "świetnym" wprowadzeniem autora ten komiks chyba niestety wieszczy poziom przyszłych relaksów PCA
aha, albumy w odcinkach na mniej więcej podobnym poziomie, co w poprzednim numerze, co raczej nie dziwi, bo to fragmenty tych samych komiksów. Kubert i Font kończą swoje opowieści minimalnie słabiej niż je rozpoczynali, natomiast Hermann wyraźnie się nieco rozkręcił, choć i tak dla mnie to jeden z najsłabszych jego komiksów. (na minus powtórzenie tej samej okładki Drakuli - po co to komu?)