Wpadli na świetny pomysł do wrzucania nowego numeru (w worku) luzem razem kwadratowym kartonikiem od kubka do większego kartonu.
Krytykowac samego wydawnictwa po prostu mi sie nie chce. Szkoda czasu bo trzeci numer to już zupełne nudy. Czwarty przyjdzie bo prenumerata, ale kontynuować na pewno nie będę.
Bender, poważnie odbierasz na gorsze zmiany w Relaksie? ja wręcz przeciwnie. w końcu powoli krystalizuje się profil magazynu:
- komiksy dla dzieci wywiało tymczasowo do dodatku (pewnie z okazji dnia dziecka). to bardzo dobry ruch, magazyn "z wszystkim" bywa niewiele lepszy niż taki "z niczym"
- średni poziom (odbierany oczywiście bardzo subiektywnie, bo jak inaczej?) polskich szortów wzrósł o co najmniej 2 oczka
- grafika Cazy na okładce nie wieszczyła jego komiksu wewnątrz (nie spodziewałem się tego), ale za to zapowiada w każdym numerze co najmniej jeden komiks z archiwów Metal Hurlant / Heavy Metal <-- bardzo dobry ruch! (dla mnie wczesne HM i Metal Hurlanty z lat '70/'80 to w wielu miejscach wyznacznik dobrego magazynu komiksowego dla dorosłych. oczywiście wiem, że nie żyjemy w latach osiemdziesiątych, ale dobre wzorce powinno się pamiętać i czasami (gdy nie ma niczego lepszego na horyzoncie) naśladować. w bieżącym numerze świetny szort Jodorowskiego i Opeńi (ten też już znałem, ale przeczytałem po raz kolejny ze smakiem).
- dużą frajdę sprawił mi też stary szorciak Berniego Wrightsona, który jest dla mnie (obok Corbena) kwintesencją stajni Warrena (magazyny Creepy, Eerie, Vampirella). wprawdzie chyba Berni bardziej jest znany z tego, że (współ)wymyślił Swamp Thinga, ale w sumie Relax zafundował nam w tym szorcie taki swoisty mix bagienno/warrenowy
. szkoda jeno, że poskąpili kilku zdań "na temat", być może jeszcze kiedyś skrobną coś przy okazji.
- bardzo fajny artykulik o twórczości Wróblewskiego dla starego Relaxu, systematyzujący pokrótce wszystkie jego prace, stworzone dla "R". zainteresowani pewnie znają większość przytoczonych faktów, ale i tak chętnie sobie przypomną. jako bonus dostajemy też jego wczesną (bardzo naiwną) historyjkę, którą przypomniał już wcześniej Ongrys w swoich Archiwach Jerzego Wróblewskiego. być może dla kogoś będzie to zbędny dubel, ale ja przyznam, że nie śledzę tego cyklu, a daję głowę, że na pewno znajdą się czytelnicy, którzy z sentymentu sięgną po więcej tych przedpotopowych prac WR-a. na plus także reklama serii konkurencyjnego wydawnictwa, moim zdaniem to bardzo dobry model współpracy (użyczenie + reklama), wcale nie taki oczywisty we współczesnym komiksowie polskim.
Podsumowując,
widzę dużo zmian na lepsze. być może do ideału jeszcze wiele brakuje, ale przecież w życiu nie chodzi o znalezienie tego ideału, a bardziej o ciągłą pogoń za nim. osobiście jestem bardzo usatysfakcjonowany, z ciekawością czekam na następne numery!