Kapral, przejrzalem wymianę zdań w tym wątku i być może coś mi umknęło, ale zupełnie nie rozumiem do czego zmierzasz.
Na wstępie napisałeś, że naruszasz permanentnie prawo autorskie [zamieszczając fotki/skany plansz na blogu]:
Oczywiście, że naruszasz prawa autorskie. Ja zresztą również i to permanentnie. Póki Kołodziejczak przymyka na to oko, jest OK. Ale jak się w Egmoncie zmieni podejście do blogerów, może być różnie.
Następnie Twoi rozmówcy zaczeli Cię pocieszać, przytaczając dodatkowo różne przepisy prawa, żebyś się nie martwił, bo prawa nie łamiesz.
W odpowiedzi się obruszyłeś i napisałeś m.in. żeby nie żonglowali przepisami i mniej cwaniakowali:
Przedmiot (książka) należy do Ciebie, ale dzieło do twórcy.
Według mnie istotna jest intencja wydawcy. Opublikowanie w sieci przykładowych plansz (komiks) albo rozdziałów (ksiazka) oznacza, że wydawca daje przyzwolenie na ich dalsze udostępnianie, oczywiście w celach reklamowych. Ale przecież nie daje przyzwolenia na udostępnienie wszystkiego. Wyjście poza te zaaprobowane fragmenty jest zwykłym nadużyciem. I nie zmienia tego fakt, że wydawca z jakichś powodów nie reaguje (Egmont na przykład uważa, że nie warto użerać się z drobnica, bo zysk niewielki i iluzoryczny). To nie jest dla nas, blogerów, żadne usprawiedliwienie, tylko wymówka. Przecież wrzucamy te fotki nie po to, żeby napędzić klientów wydawnictwu, tylko przyciągnąć internautów do siebie. Nie chodzi mam o prawa i zysk twórców, ale o własną korzyść. Nie żonglujmy więc paragrafami, bo to jest nie halo. Trochę pokory, a mniej cwaniakowania i będziemy bardziej wiarygodni jako środowisko.
Na podstawie powyższego, aktualnie jedyne co przychodzi mi do głowy to to, że Ty z jakichś powodów chcesz, aby twoje blogowe poczynania były uważane za naruszanie prawa autorskiego. W przeciwnym przypadku oraz uwzględniając fakt, że nie zgadzasz się z rozmówcami w kwestii intepretacji przywołanych przepisów, jedynym rozsądnym dla Ciebie rozwiązaniem jest to zaproponowane przez Torpedo:
Jak masz obawy, to nie publikuj.
Więc jak to w końcu jest? O co Ci tutaj chodzi?