No tak, to bardzo cenne, by w opowieści była fabuła. To pomaga w czytaniu, inaczej trafia się na... banały.
Pierwszy tom Kaznodziei zaraz po wydaniu przez Egmont z miejsca stał się dla mnie komiksem roku. W sumie "Zdarzyło się w Teksasie" jako samodzielny tom serii potrafi zrobić wrażenie do dziś. Jest też jednym z najlepszych graficznie. Proponuję porównać ten tom z ostatnim "Alamo". Kiedy czyta się Kaznodzieję na długiej przestrzeni czasu (tak jak serwował nam to za pierwszym razem Egmont), ten regres kreski rysownika nie jest tak zauważalny.
Nic, co czytałem Ennisa, nie sięgnęło już poziomu tych pierwszych Kaznodziei. Wszystko było dla mnie auto-kliszami.
Powtórkę tego komiksu zrobiłem mocno po latach: po ponad dekadzie. Te wszystkie przerysowania, prowokacje, przekraczanie dobrego smaku, ale również charaktery poszczególnych osób, w tym bohatera... zaczęły trącić mi banałem właśnie. Pozostał w zasadzie jedynie bardzo dobry miejscami dialog - również dzięki osobie tłumacza, zakładam. Pozbyłem się bez żalu. Więcej bym już po to nie sięgnął, to po co trzymać.
Lektura Chłopaków to była króciutka przygoda. Dało się wyczuć, w którą stronę to pójdzie.