Po emocjach związanych z nagrodami "środowiskowymi" proponuje temat luźniejszy w sam raz na długi (przynajmniej dla niektórych) weekend. Temat może dla starszych forumowiczów pamiętających o tym jak kiedyś było ciężko kupic komiks (Akcja Spod Lady, itd), co nie znaczy że i w XXI wieku nie zdarzają się "szalone okazje", sytuacje komiczne, kuriozalne, albo "mrożące krew w żyłach" związane z zakupem TEGO konkretnego tytułu
. Ja mam takich historii kilka, ale je znam i wolałbym poczytac o Waszych. Jest nas tu podobno 1600 zarejestrowanych forumowiczów, więc i historii zapewne od groma.
Ponieważ odpalam temat - jedna ode mnie. Proszę sie ze mnie nie śmiać (ZA BARDZO)
.
Druga połowa lat '80. Miejscowość nadmorska, wczasy z rodziną, mam lat kilka. Poznaję kolegę, który pokazuje mi komiks, który rodzice zakupili mu w kiosku. Mam ostrą fazę na heroic fantasy (R.E. Howard to wówczas najlepszy pisarz na świecie), a tu takie coś: średniowieczna Polska, rozkładające sie zwłoki w jaskini, smok w stylu Tyranosaura Rexa (faza na dino tez była), rozwałka. Musisz-to-mieć. "Terror" na rodzicach, obejście wszystkich kiosków w miejscowości. Nie ma. Było. Wykupione. "Dramat" na miarę dzieciaka, przeciez juz nigdy nie zobaczy najlepszego komiksu na świecie
. Nicki podejmuje decyzję o PRZERYSOWANIU komiksu. Kończy na planszy drugiej bo efekt - cóż - nie jest zadowalający
. Powrót do domu. Odwiedzam kuzynostwo, przeglądam ich kolekcję (kiedys to było normalne, oblukać co kto wyczaił w kiosku czy antykwariacie). BAM! TEN komiks.
- Skąd to macie?!!
- Kuzyn, przeciez to w każdym kiosku leży.
Wychodzę, zaglądam przez witrynę, rzeczywiście. Jest.
"Doman - Pogromca smoka"