I abarot sekwencja. No dobrze, skoro więc można zostać znakomitym rysownikiem komiksów nie umiejąc rysować (zakładam, może trochę na wyrost, że opanowanie warsztatu przez Świdzińskiego i Dema jest podobne), to dlaczego zamiast rysować głowonogi, nie wykorzystać zdjęć i z nich skomponować rewelacyjny komiks, nawet bez obróbki komputerowej?
Kiedyś Truściński bez żenady sięgał po fotki - pamiętam taki jego komiks, bodajże "Piekło", chyba nawet dostał za niego Grand Prix w Łodzi. Chętnie bym przygarnął jakiś fajny fotokomiks, byle tylko nie udawał czegoś innego.