Dzięki Benderowi wszedłem w serię Lastman. I chwała mu za to, że zachwalał tę serię. To taki battle shounen, ale po europejsku. Dwa pierwsze tomy od NSC przeczytałem ciągiem. Fajnie się zaczyna. Mamy naszego głównego bohatera Richarda Aldanę, który jest jedyny w swoim rodzaju - typowy mięśniak, mający niejedną tajemnicę. Jest też ładna kobieta. Musi więc coś zaiskrzyć. Dostajemy więc walki, akcje, romans, tajemnice, walki, akcje i walki - większość stron obu tomów to walki, ale mi to nie przeszkadza. Wydawać by się mogło, że nic nadzwyczajnego, ale czyta się bardzo przyjemnie i szybko. Raz dwa się pochłania strony i ma się dużo frajdy.
Kreska jak dla mnie ok. Kolorowe strony na początku tomów bardzo ładne. Wydanie bez większych zastrzeżeń. Brakuje mi jedynie skrzydełek. Tak bardzo ich brakuje. Polecam. Czekam na kejne tomy.