Tytuł tego wątku to oksymoron.
Jeżeli ktoś nie narysował komiksu to nie był komiksiarzem.
Grafikiem, ilustratorem to tak.
To, że miał potencjał, super kreskę to jedno, stworzenie sekwencji obrazków z narracją to drugie.
Jeżeli jedno z drugim się nie łączy to nie ma komiksu.
Iwan Bilibin (1876-1942), mocarz nad mocarze, ilustracje wyglądają jak kadry z komiksów:
(sic!)
A co powiecie o rysownikach, którzy parają się tylko tworzeniem okładek do komiksów?
Dokładnie to, co napisałeś: to ilustratorzy.
To dla nich sposób przelewania talentu na okładki, zarobkowania, kolejnym etapem powinno być,
jeżeli zechcą, narysowanie sekwencji, wtedy wskakują do panteonu xD
Jeżeli nie, to ich miejsce tam, gdzie amerykańskich inkerów i literników
(oczywiście to moje szablonowe myślenie rodem wzięte z filmu "W pogoni za Amy"
)