"Batman: Trybunał sów" - mierny blockbuster, który z niewiadomych dla mnie powodów ma renomę najlepszego współczesnego Batmana - to ja chyba nie chcę znać tych gorszych.
"Old Man Logan" - durna nawalanka, w której upchnięto więcej występów gościnnych niż fabuły, a dziecinną historyjkę próbowano przykryć warstwą krwi. Film Mangolda zdecydowanie lepszy, choć też nie jest bez wad.
"Batman: Zabójczy żart" - oczywiście lata świetlne od dwóch poprzednich, bo to zdecydowanie komiks dobry, ale właśnie dla mnie tylko dobry. Bardzo solidna rzecz, ale arcydziełem bym tego nie nazwał.
"Zabij albo zgiń" - dla mnie to bardziej taki "Criminal" w wersji emo, względnie młodzieżowa wersja Punishera niż jakiś psychologiczne głęboki tytuł.
"Hellboy" - przeczytałem większość podstawowej serii, trochę spin-offów i cóż... Brakuje mi tu fabuły, a większość czasu towarzyszyło mi wrażenie, że Mignola nie ma pojęcia, co chce zrobić z tą historią (co niejako potwierdzają dodatkowe teksty w Library Edition).
"Thorgal" - teraz robię sobie powtórkę i OK, jest to do poczytania, nawet powiem, że lubię, ale sądzę że w 90% popularność tego tytułu wynika z sentymentu.
Mangi Junji Ito - bzdurne i w większości niestrawne.
W ostatnim czasie bardzo dużo w wątkach wydawców nieco mniejszych niż Egmont dyskusji o "arcydziełach: i nadmiernym pompowaniu balonika. A tu jesteśmy już na trzeciej stronie wątku, a nie pojawia się nic z tych wydawnictw. Królują klasyki Egmontu. To ci niespodzianka.
Widocznie nikt tych ich "arcydzieł" nie czyta, ewentualnie nie bierze tych deklaracji na poważnie.