Sęk w tym, że osoba prowadząca wydawnictwo określa siebie jako kolekcjoner, znawca i pewnie ma znacznie większą liczbę wydań kolekcjonerskich, więc ciężko go określić jako kogoś kto nie zna tematu, bo przecież od lat obraca się w kręgach, dlatego nie wiem, jak to możliwe, że zrobił coś takiego, że wybrał piękna grafikę, a zeszpecił ją tak kompozycyjnie. Może ja się nie znam i sporo takich jest, choć wcześniej jakoś tego unikał i wszystko grało. Raz mnie wyprowadził z błędu, gdy oburzyłem się na autografy ołówkiem, a okazało się to powszechną praktyką. Mleko się rozlało i zamiast zachwytu w sumie jest neutralnie z lekką irytacją, byle nie dolano oliwy do ognia z tłumaczeniem, że takie były wymogi, bo on by chciał wszystkim dochodzić, no, ale nie mógł.