Mam wszystkie albumy Libertago i wszystkie Relaxy, to chyba mogę krytykować. A zatem:
Dlaczego prawie każdy lub nawet każdy album Libertago, choć fabrycznie zamknięty w folii zawsze musi być obmacny jak lafirynda w nocnym klubie? Ta wieloetapowa kontrola jakości mogłaby te albumy za 500-600 zł trochę szanować, nie?
Nie wiem kiedy to powstaje... Podczas kontroli, która jeszcze nigdy nic nie wyłapała, bo w przypisach do Borgii są literówki... A może osoba, która wkłada do środka litografię ma wywalone i gniecie te kartki? Kolejny kamyczek do ogródka Libertago.
Nie znam drugiego wydawnictwa które sprzedaje pogniecione przez kogoś albumy.
@Starcek:
Jeśli przegląda się album to tego nawet nie widać. Z boku wygląda paskudnie, ale w środku już nie.