"Cromwell stone" to dla mnie już klasyk (mam pierwsze wydanie, bodajże z 2007 roku) i takie opus magnum Andreasa, zarówno jeśli chodzi o rysunki jak i scenariusz.
Zrobiłem szybki research w internecie i... chyba sobię "Raffington Event" odpuszczę. Raz - na opowieści rysunkowe i tak wydawałem w ostatnich miesiącach dużo więcej niż pierwotnie zakładałem. Dwa - jak już wspominałem - jakimś ogromnym fanem twórczości omawianego autora nie jestem. Uważam wręcz, że w przypadku wielu komiksów sygnowanych jego nazwiskiem nie zaszkodziłoby mu podjęcie współpracy z jakimś sprawnym scenarzystą.