Na oko licząc, moja kupka wstydu liczy ponad 1000 pozycji. I to najróżniejszych, choćby np.: Fistaszki, które kupuję, ale przeczytałem tylko pierwszy tom, czy serie Gigant (wraz z mamutem i mega) które nie chce odpuścić, bo lubię, ale sięgam po to niezwykłe rzadko. Oczywiście dochodzą europejskie i amerykańce. Teraz kończę czytać Marvel NOW, znaczy jestem przy Avengers (Axis), więc jeszcze trochę zejdzie, ale nadal zbieram MN2.0. Podobnie z drugim obozem, czyli DC, z którego w sumie czytałem zielonego łucznika i supka, a reszta "ląduje na półce". Oczywiście nie jest tak, że każda nowość idzie na koniec kolejki, takie tytuły jak Smerfy, Spider-Man, Usagi, Lucky Luke teraz Fear Agent łykam od razu.
Czasami zastanawiam się, czy to ma sens, tym bardziej, że podobna kupka rośnie w świecie growym.
Ale cieszę się, że nie tylko ja tak mam, nie jestem osamotniony w moim nałogu zbieracza.