U mnie problem jest taki, że w tygodniu nie za bardzo mam czas na czytanie, tylko w weekend. Poza tym jak zacznę czytać jakiś komiks/serię to zawsze muszę go skończyć zanim zacznę kolejny. I najgorzej jest kiedy coś mi nie podejdzie i wówczas czytanie idzie mi jak krew z nosa - rozłożone na wiele tygodni. W ten sposób mam kilka pozycji, których po prostu nie mogę się doczekać ale wpierw muszę zmęczyć obecne czytadło
Nie lepiej po prostu porzucić daną serię? Jasne, można dać szansę powiedzmy na te kolejne 2, 3 zbiorcze w softcoverze aby nie porzucić przypadkiem serii, która potem ulega znaczącej poprawie.
Jednak kończenie serii, która mi nie podeszła po x tomach z kronikarskiego obowiązku mija się dla mnie z celem. Co prawda nie miałem jeszcze takiej sytuacji, żeby całkiem porzucić jakąś serię, bo dłuższe story arci dobieram starannie według twórców, którzy wiem, że raczej mnie nie zawodzą, a te co tragiczniejsze rzeczy to na szczęście na razie były w puli mini serii i to tak w znaczącej mniejszości.
Generalnie jest tak olbrzymi content w świecie komiksów, że nie wyobrażam sobie czytać tragicznego runu, bo w tym czasie mógłbym przeczytać w najgorszym razie średni, ale nadal niebotycznie lepszy.
Napisałem o zapamiętywaniu bądź listach. Schowek Gildii byłby właśnie taką listą i coś takiego powodowałoby u mnie większy dyskomfort, niż zaległości na swojej półce - bo nie potrafiłbym czytać swobodnie tego, co chcę, ale zawsze wisiało by nade mną widmo tego, co "nakazuje" lista, bo ukazało się najpóźniej i zaraz może zniknąć z racji niskich nakładów bądź wyprzedawania się na pniu. Przykładem jest chociażby wspominany przez Ciebie "Y" - od zawsze chciałem przeczytać całość serii, najlepiej ciągiem i teraz miałbym kłopot z brakującym tomem. A tak - całość stoi sobie u mnie spokojnie na półce i wciągnę ją, jak poczuję, że to już ten moment. I dyskomfort jednak dużo mniejszy Moja biblioteczka, chociaż pokaźna, to mimo wszystko służy do czytania - powolnego, ale w tempie jakim mi pasuje, bez oglądania się na jakieś listy. Patrzę na półki i biorę to, co w danej chwili mnie chwyci - i muzyka gra.
Kwestia mindsetu. Ja nie czuje żadnego nakazu w stosunku do serii o których myślałem od dawana, że są warte wydania na polskim rynku. Nie stać mnie na kupowanie wszystkiego czego chce od razu, jest to dla mnie wręcz nierealne a schowek to fajna opcja na posortowanie tego co mnie interesuje. Kupuje sobie stopniowo to co chcę i na ile mogę a schowek to nie jest wyjący alarm, że mnie jakoś bodzie. Jak coś na co mam oko zniknie z rynku zanim to kupie to nie lamentuje, chociaż też bardzo dużo takich przypadków nie miałem do tej pory.