Nie zmieni dziewczyny.
Panna załatwiła go na cacy zachęcając go do trzymania części kolekcji u niej. Teraz trzyma albumy w charakterze zakładnika. Jak Szekak zacznie kombinować to jeszcze mu te komiksy przez okno wywali/spali/strzeli wrysy markerami.
Ależ to jest fatalny sposób myślenia.
Kryzys to szansa.
Co jest podstawą udanego procesu wyjścia z nałogu? Odseparowanie się/pozbycie się czynnika nałóg powodującego.
Zatem Szekak powinien myśląc pozytywnie (a nie poddając się na wstępie) wdrożyć dwustopniowy plan wychodzenia:
Krok pierwszy: pozbyć się wrednej dziewczyny, która tak Go załatwiła i która sama za Niego zlikwiduje część problemu poprzez ognisko/skup makulatury, względnie amatorskie wrysy.
Krok drugi: poszukiwania miłego, sympatycznego, uczuciowego dziewczęcia, które postawi sprawę jasno: albo komiksy albo ja.
I tym samym reszta nałogu ląduje w skupie makulatury/bibliotece publicznej i w dalszą drogę życiową można maszerować już bez bagażu ton makulatury zaśmiecającej półki od podłogi do sufitu.
No i nie będąc branym za zakładnika.
Można? Można.