@donT: Niezła osobliwość z tego typa, szkoda, że nie kojarzę go z gildii, chyba nie moje czasy. Choć z drugiej strony sam popełniałem takie błędy młodości, oczywiście dotyczyło to kupowania rzeczy, które z perspektywy czasu uważam za stratę pieniędzy. Przeglądanie ofert tanich, promocji oraz wybieranie tego co teoretycznie mogłoby być ciekawe bez większej analizy, śledzenia newsów ze sceny odnośnie lepszych wydań itd. Prawie udało mi się w całości opylić takie pomyłki i bez większej straty, więc w sumie nie jest źle. Myślę, że takie błędy są standardem przy rozpoczynaniu przygody z każdym hobby. Z czasem gust mi się wyrobił i nauczyłem się, że w moim przypadku pójście na kompromis jest niedopuszczalne.
Nie zgodzę się jednak z prezentowanymi w tym temacie poglądami na temat "leczenia się" z kolekcjonowania (nie wyskakujcie z linkami do wikipedii na temat zbieractwa;) ). Jeżeli miałbym się kierować kryterium "mam na półce tylko to do czego wrócę/wracam" to byłoby tam max 10 pozycji. Moim zdaniem próżno tutaj szukać racjonalności. Przy takich ilościach nie mam czasu przeczytać wszystkiego co przychodzi, a co dopiero liczyć na powtórną lekturę, nawet pozycji genialnych (nad czym w sumie ubolewam). To jak z kolekcjonowaniem figurek albo to czujesz albo nie. Można by powiedzieć, że kupując figurkę po rozpakowaniu i ułożeniu należałoby ją od razu sprzedać, bo przecież już ją całą zobaczyłeś i raczej nic się nie zmieni. Po paru dniach się opatrzy i tyle. Dla wielu ludzi jest to niezrozumiałe, dla innych jest to ciekawa pasja. Tak samo zbieranie komiksów/książek na półce i kolekcjonowanie, jaranie się grzbietami na półce, nie jest może racjonalne ani ekonomiczne ale daje sporą satysfakcję jeżeli to czujesz.
Wydaje mi się, że kolekcjonerem trzeba się po prostu urodzić. Ja od małego zawsze zbierałem różne rzeczy i raczej nie miało to większego sensu. Kiedyś człowiek nie przywiązywał do tego wagi i nie badał swojego życia wstecz. Po latach do mnie dotarło, że takim człowiekiem jestem i kolekcjonowanie to ważna część mojego życia. Ale to nie zabawa dla każdego. Wiele osób preferuje zwykłe użytkowanie i dlatego wchodząc np. w komiksy, gdzie można się natknąć na masę kolekcjonerów, próbują i po pewnym czasie odchodzą rozczarowani bo nie rozumieją tego. Często dorabiają teorie o "wyleczeniu się z tej choroby", bo łatwiej niż przyznać, że czegoś się nie czuje. W różnych dziedzinach, na różnych forach widziałem dziesiątki lub nawet setki osób, które szybko kupowały, budowały niesamowite kolekcje angażując masę kasy, po czym sprzedawały po tygodniach, miesiącach czy latach. Niestety w wielu hobby okazuje się, że prawdziwych fanów, pozostających na placu boju do końca, mających twarde zasady jest niezmiernie mało.
Dla kontrastu powiem, że paręnaście lat temu przerabiałem etap "wyprzedawania kolekcji" (odnośnie innego hobby), z którego skutecznie się wyleczyłem. Ot, użytkowanie i natychmiastowa sprzedaż bo po co mi graty w domu, a w razie czego przecież sobie kupię. Po latach, z czasem okazało się jednak, że część rzeczy do których chętnie bym wrócił jest już zupełnie niedostępna lub w mocno zawyżonych cenach. Ponowne zdobycie tych rzeczy kosztowałoby mnie sporo pieniędzy i czasu potrzebnego na poszukiwania. Do dziś żałuję i dlatego obecnie przyjąłem zupełnie inną strategię. Poza rzeczami uważanymi za ewidentne błędy nie sprzedaję niczego. Nawet jeżeli leży 10, 15 lat nieużywane. Ma to dla mnie wartość sentymentalną, której nie dadzą mi po latach żadne pieniądze.