Mieliście kiedyś? Jak sobie z nim poradziliście? Przyznam, że ostatnio w ogóle nie chce mi się czytać komiksów, wręcz mnie męczą. Wiadomo, że małe kryzysy to miał chyba każdy długoletni czytelnik, ale wystarczyło wtedy zrobić sobie dłuższą przerwę, albo całkowicie zmienić gatunki, które się czytało i jakoś przechodziło a teraz nic nie pomaga. Sam jestem sobie trochę winny bo chcąc nadrobić kupkę wstydu przez ostatnie lata przeczytałem mnóstwo komiksów, zdarzały się dni że w ciągu jednego pochłaniałem po kilka trejdów 300-400 stron i chyba nastąpiło zmęczenie materiału. Komiksy amerykańskie i europejski przejadły mi się, chyba tylko jeszcze niektóre mangi potrafią mnie zaskoczyć i dać jakąś namiastkę przyjemności. Z ostatnich zakupów to New Mutants od Egmontu męczyłem prawie cały miesiąc, Shade porzuciłem po kilku rozdziałach bo nie byłem w stanie strawić tej narracji a generalnie są to komiksy, które w internecie same pochwalne opinie dostają.
Czytam wolniej, uważniej, bez rozpraszaczy, dłużej oglądając kadry. Komiks jest chyba najbardziej wdzięcznym medium jeśli chodzi o tempo przyswajania. Od biedy można przeczytać i w 10 min, a można ten sam komiks kontemplować kilka godzin.
Swoją drogą pamiętam jak jeden z forumowiczów na gildii 15 lat temu opowiadał mi (ku mojemu wielkiemu wtedy zaskoczeniu), że jemu jeden tomik mangi Eden starczy na podróż pociągiem z Krakowa do Wrocławia (około 4h).
Powoli zaczynam go rozumieć.
U mnie rozpoczął się kryzys związany z miejscem na półkach. Teraz jak przeglądam nadchodzące premiery to rozpatruje przez pryzmat gdzie to postawić :/
U mnie rozpoczął się kryzys związany z miejscem na półkach. Teraz jak przeglądam nadchodzące premiery to rozpatruje przez pryzmat gdzie to postawić :/
Mnie się też nie chce ogarniać sprzedaży, robię to wyjątkowo (mam do wydania trzy części Donżona). Od pewnego czasu przekazuję na różne aukcje czy bazarki zwierzęcym fundacjom. Całkiem nieźle się rozkręciło.
Mnie się też nie chce ogarniać sprzedażyMi też.
Wystarczy powiedzieć, że 10 sprzedanych komiksów lub zbiorczych ofert to zazwyczaj ok. tysiakaSprzedajesz używane komiksy średnio za 100 PLN? To ile bierzesz od okładkowej?
Sprzedajesz używane komiksy średnio za 100 PLN? To ile bierzesz od okładkowej?
Ja tez nie. Dla mnie to zwykle lenistwo.Z mojej strony, tak. I notoryczny brak czasu na cokolwiek ;)
Serio nie wiem, co to za wielki problem włożyć komiks do kartonu i przy byle okazji wrzucić do losowego paczkomatu.
Skąd bierzesz kartony?Raczej co miesiąc jakaś paczka do mnie przychodzi, więc jeśli wiem, że chcę się czegoś pozbyć, to po prostu nie wyrzucam.
Czyli je masz. Nie każdy zamawia co miesiąc i nie każdy je zbiera.
Czyli je masz. Nie każdy zamawia co miesiąc i nie każdy je zbiera.No i ogarnąć sobie kawałek kartonu to jest takie wyzwanie dla dorosłego człowieka? Pomijając, że jeśli ktoś już nazbierał tyle, że mu się nie mieści, to chyba raczej trochę tych zamówień robi.
@Żwirek
Jeśli naprawdę chcesz coś oddać, w znaczeniu, że jak ktoś przyjdzie i ci zabierze, to dasz, to ja bardzo chętnie.
@ŻwirekZ oddaniem nie byłoboby problemu, wystarczy dac znać na OLX i ktoś przyjedzie. Nie chce komuś oddawać komiksów, to trochę ekstremalne jak dla mnie, co innego do biblioteki, bo wtedy mam poczucie, że robię coś dobrego dla lokalnej społeczności, a nie, że komuś za frajer oddaje komiksy.
Jeśli naprawdę chcesz coś oddać, w znaczeniu, że jak ktoś przyjdzie i ci zabierze, to dasz, to ja bardzo chętnie. Z Warszawy do Poznania mam bilet za złotówkę, to mogę przyjechać. Serio propozycja i uprzejma prośba o przesłanie listy tytułów na PW.
Jeśli komuś nie zależy na cenie, tylko na pozbyciu się komiksów, to Skupszop bierze komiksy po 1/3 realnej ceny zakupu. Wrzucałem do ich kalkulatora zdublowane tomy Wonder Woman i Superman Odrodzenie i oferowali po 8-9 zł. Czyli jak ktoś potrzebuje, to może tam wszystko opchnąć za pół darmo.To wyglada spoko, zainteresuje się tym dzięki. Podobne do sprzedaży hurtowej, ale tutaj plus taki, że nie muszę z nikim dyskutować, wysyłać zdjęć, nikt też nie marudzi, że tego czy tamtego komiksu nie chce.
https://skupszop.pl/jak-to-dziala-s-30#wycen
Nie odkurza w salonie, bo ma od tego Ukrainkę. Nie gotuje obiadu, bo ma catering. Nie uzupełnia oleju w silniku, bo ma leasing. To i nie sprzedaje komiksów dla marnych paru tysiaków. Kto bogatemu zabroni?Widzę, że ktoś ma ból dupy. Ja akurat często sam przygotowuje posiłki i nigdy służby do sprzątania nie miałem. Po prostu jestem osobą z tendencjami do perfekcjonizmu, więc cała operacja sprzedaży zajmuje mi jakieś 3 godziny. Najpierw trzeba spisać wszystkie komiksy, ich ceny okładkowe, potem wyliczyć z tego procenty. Następnie znaleźć kupca, więc dyskusja z różnymi osobami, każdemu trzeba tłumaczyć to samo, że nie wystawiam na OLX. No i muszę być "w pogotowiu", bo nie wiesz kiedy ktoś napisze, mnie to obciąża psychicznie, bo na coś czekam, coś muszę zrobić. Potem wysyłanie zdjęć, a z nich usuwanie metadanych (tak, robię to). Potem znowu dyskusja, bo czasami ktoś czegoś w takiej hurtowej transakcji jednak nie chce. Drukowanie etykiety, ja nie mam drukarki więc idę do drukarni. Pakowanie, to najbardziej czasochłonne. Karton, który nie zawsze mam, albo pasuje, itd. Plus najważniejsze, ja tego nie cierpię, mam alergię i pakowstręt, nie wiem dlaczego, ale jak widać, wolę pisać na forum, niż to wszystko w tym czasie zrobić i odzyskać te tysiące.
Tylko jak już zupełnie nic się nie chce a miejsca na półce nie ma to co wtedy? Najszybciej do kosza na śmieci?
Kto bogatemu zabroni.Za bogatego się nie uważam i wcale tych komiksów tak dużo nie kupuję. Aktualnie to jest moje jedyne hobby, a biorąc pod uwagę, że np nie jeżdżę na wakacje i nie mam samochodu, to pewnie w skali roku wydaje na komiksy nie więcej, niż właśnie wakacje w ciepłych krajach, albo roczne utrzymanie samochodu (eksploatacja, paliwo, naprawy).
Widzę, że ktoś ma ból dupy. Ja akurat często sam przygotowuje posiłki i nigdy służby do sprzątania nie miałem. Po prostu jestem osobą z tendencjami do perfekcjonizmu, więc cała operacja sprzedaży zajmuje mi jakieś 3 godziny.Naprawdę mam to gdzieś. Mogą ci nawet zgnić w piwnicy. To wolny kraj.
Po prostu jestem osobą z tendencjami do perfekcjonizmu, więc cała operacja sprzedaży zajmuje mi jakieś 3 godziny. Najpierw trzeba spisać wszystkie komiksy, ich ceny okładkowe, potem wyliczyć z tego procenty. Następnie znaleźć kupca, więc dyskusja z różnymi osobami, każdemu trzeba tłumaczyć to samo, że nie wystawiam na OLX. No i muszę być "w pogotowiu", bo nie wiesz kiedy ktoś napisze, mnie to obciąża psychicznie, bo na coś czekam, coś muszę zrobić. Potem wysyłanie zdjęć, a z nich usuwanie metadanych (tak, robię to). Potem znowu dyskusja, bo czasami ktoś czegoś w takiej hurtowej transakcji jednak nie chce. Drukowanie etykiety, ja nie mam drukarki więc idę do drukarni. Pakowanie, to najbardziej czasochłonne. Karton, który nie zawsze mam, albo pasuje, itd. Plus najważniejsze, ja tego nie cierpię, mam alergię i pakowstręt, nie wiem dlaczego, ale jak widać, wolę pisać na forum, niż to wszystko w tym czasie zrobić i odzyskać te tysiące.
No i ogarnąć sobie kawałek kartonu to jest takie wyzwanie dla dorosłego człowieka?
Nie musisz drukować etykiety - i na Allegro i na OLXie jest możliwość wysyłki bez etykiety. Wówczas dostajesz numer, który musisz napisać na paczce. A Inpost sobie sam drukuje etykietę i przykleja na paczkę.Wszedłem na Allegro lokalnie i nigdzie nie widzę opcji wysyłania bez etykiety. Wiem, że z poziomu aplikacji InPost można coś takiego ogarnąć, ale ja nie mam aplikacji InPost i nie mogę jej zainstalować (mniejsza dlaczego).
Na allegro lokalnie tylko poprzez paczkomaty OneBox można nadawać bez etykiety. Do paczkomatów InPost trzeba ją niestety wydrukować. Na OLX do paczkomatów InPost można nadawać bez etykiety.
Bawaria, a kupuję głównie przez Gildię polskojęzyczne rzeczy, których na miejscu nie odsprzedam. Koszt DHL to od 8 do 36Eur. Sprzedaję więc gdy mam konieczność pojechania do Polski. Zapakować i tylko powrzucać do paczkomatów.
Bawaria, a kupuję głównie przez Gildię polskojęzyczne rzeczy, których na miejscu nie odsprzedam. Koszt DHL to od 8 do 36Eur. Sprzedaję więc gdy mam konieczność pojechania do Polski. Zapakować i tylko powrzucać do paczkomatów.
Ja mam kryzys mangowy, zasadniczo to wychodzę z nich wszystkich, jak nie ma kolorów to ja tam połowy nie widzę na tych rysunkach.Nie czytam już mangi, ale mam taki problem dosyć często ze współczesnymi rysownikami. Mają doskonale opracowaną anatomię, potrafią oddać dynamikę, bywają obłędnie detaliczni. Trzeba jednak uważnie się wpatrywać w rysunek ponieważ kompozycja kuleje i detale zlewają się ze sobą.
.. nie wiem jak to jest ale jak mam jakiegoś zaskurniaka przeznaczonego na rozrywkę i widzę promocje to koszyk sam się zapełnia..
Miałem gruuuby kryzys. Od lutego 2021 aż do stycznia 2023 nie kupiłem ani jednego komiksu. Ani jednego!!! To daje prawie dwa lata!Brawo po prostu brawo.
Złożyło się na to kilka rzeczy:
- kupka wstydu mnie dobijała niemiłosiernie i nie potrafiłem się zebrać by ją ruszyć,
- z przyjemności jaką jest czytanie komiksów, stała się to dla mnie udręka, bo ciągle chciałem kupować nowe, a starych nie czytałem,
- zakupoholizm
- autentyczne marnowanie czasu na śledzenie rynku, co kupię, kiedy kupię, a dalej nie czytałem tego co miałem,
- forsa a raczej jej brak, no bo wydawałem na komiksy, których nie czytałem, bez sensu totalnie,
- jak już się zabierałem za komiks to okazywał się tak głupi i denny, ze nie moglem go skonczyc,
- presja promocji; zamiast kupowac komiksy które chciałem to patrzyłem na co są promki,
Koniec końców wszystko poszło w pizduuuuuuu. Sprzedałem. Sprzedałem wszystkie omniaki jakie miałem, mega fajne rzadkie komiksy, komiksy których już nie ma na rynku. Wszystko puściłem. Zostawiłem sobie tylko Życie i czasy Sknerusa oraz komiksy Sandovala, którego uwielbiam i dwa inne, które dostałem w prezencie, czyli Maus i cośtam jeszcze, bo byłoby mi głupio je sprzedać.
A reszta poooooszła w ch**!!!
Jezu, jak ja odetchnąłem po tym wszystkim.
Już gdzieś w innym wątku o tym pisałem, ale tak mi to dobrze zrobiło, że szok, bo byłem uzależniony od zakupów komiksowych.
No i po tym katharsis teraz wygląda to następująco:
- nie śledze rynku
- kupuję pod wpływem impulsu XD
A jak nie śledze rynku, to nie mam presji, nie mam kupi wstydu, mam pieniadze, nie mam potrzeby gonienia za czyms. W tej chwili morduję Bractwo Kraba już od miesiąca, ale jednoczesnie nic nie kupuję. Polecam ten stan. XD
Kiedys też, mozna powiedziec: nie ryzykowałem, tylko kupowałem komiksy, ktore przemyślałem że je rzeczywiście chce, na co marnowałem kupę czasu. Potem się okazywało, że i tak sa beznadziejne, ale to inna bajka. XD
Natomiast teraz kupuję nie myśląc nad tym bo i tak potem to w razie czego sprzedam, więc co mi szkodzi. Wiadomo, ze traci się na tym troszkę, ale cos za cos.
Jak radzisz sobie z myślą „jak nie kupię teraz to potem nie będzie”? To jest główny powód dla którego kupuję na zapas.
Koniec końców wszystko poszło w pizduuuuuuu. Sprzedałem.Ale jak Ci się to udało? Wstałeś rano i zacząłeś sciągać komiksy z półek i wystawiać na sprzedaż?
"Rzeczy, które posiadasz w końcu zaczynają posiadać ciebie."Wypisz wymaluj, tak bylo u mnie. :/
czyli pozbyłeś się niemal wszystkich komiksów, a teraz zbierasz je od nowa?Wiesz co, troche tak, troche nie. Tzn. pozbyłem się prawie wszystkich, ale nie czuję żebym je teraz zbierał. Teraz kupuję i czytam. I raczej szybko sprzedaje. Ale nie mam już takiego myślenia, że coś będzie fajnie wyglądało w kolekcji, albo, że musze coś mieć no bo to taki i owaki autor. Albo, że jak to nie mieć takiego autora w swojej kolekcji? Albio, o matko skoro mam pierwszy tom to musze miec i drugi i trzeci, no bo jak to tak, bez kompletu?
Tak z ciekawości ilu komiksów się pozbyłeś, to były dziesiątki czy raczej setki?
Ale jak Ci się to udało? Wstałeś rano i zacząłeś sciągać komiksy z półek i wystawiać na sprzedaż?Pi x drzwi tak to wyglądało. Stwierdziłem, że skoro ich nie czytam, to mogę te pieniądze lepiej wydać. Miałem nawet plan by kupić play station 5, albo skuter albo inną bzdurę. Czy kupiłem? Nie. :) Ponieważ, gdy już sprzedałem komiksy, to tak ciśnienie ze mnie zeszło, że straciłem potrzebę wydania tych pieniedzy. Część z nich odłożyłem na koncie, a czesc przeżarło zwykłe życie napędzone inflacją. :/
Dla mnie to trochę z jednej skrajności w drugą, ale jeśli to u Ciebie działa, to dobrze.Ja już się tak z tym źle czułem, ze nie mialem wyjscia.
Ja już się tak z tym źle czułem, ze nie mialem wyjscia.
Nie no, ja to rozumiem, sam miałem podobnie, ale ja bym najpierw te komiksy przeczytał, a dopiero potem sprzedał.To jest pułapka, mam kilka komiksów których nie mam ochoty czytać, kupiłem pod wpływem chwili albo zachcianki, teraz nie wiadomo co z nimi zrobić. Najchętniej bym się ich pozbył, ale musiałbym sprzedać grubo poniżej ceny zakupu. Czyli co pozostaje, zmuszenie się do czytania? Czasami tak robię, chcę skończyć Ghost Ridera, chociaż mi się nie chce.
jeden z symptomów to niestety jak masz na półce komiksy nieodpakowane z folii przez więcej niż 3m. chowanie do piwnicy, schowka - kolejny symptom. nie zajrzysz do tych komiksów nigdy.Tutaj się nie zgodzę, zwykle odpakowuje komiks kiedy go czytam, więc większość nieprzeczytanych jest w folii. Dzięki temu też łatwiej mi ogarnąć, które komiksy z serii już czytałem.
Kiedys też, mozna powiedziec: nie ryzykowałem, tylko kupowałem komiksy, ktore przemyślałem że je rzeczywiście chce, na co marnowałem kupę czasu.
Rekinn, z tego co napisałeś to u Ciebie już było grubo i na moje oko zaszło za dalekoJak na moje oko to opis @rekinna wpasowuje się w stan większości użytkowników tego forum :P Wystarczy zajrzeć w wątki o kolekcjach, albo temat o "kupkach wstydu".
Możesz opisać, co robiłeś, że marnowałeś tyle czasu? Bo ja kupuję lubiane serie, lubianych autorów i rzeczy, które są wysoko oceniane (na forum, na Lubimy czytać, na Gildii) i to nie zajmuje dużo czasu, żebym ocenił, czy coś chciałbym mieć.
To jest pułapka, mam kilka komiksów których nie mam ochoty czytać, kupiłem pod wpływem chwili albo zachcianki, teraz nie wiadomo co z nimi zrobić. Najchętniej bym się ich pozbył, ale musiałbym sprzedać grubo poniżej ceny zakupu. Czyli co pozostaje, zmuszenie się do czytania? Czasami tak robię, chcę skończyć Ghost Ridera, chociaż mi się nie chce.
@zwirek jak masz komiksy na półce w folii > 3m to znaczy że nie kupujesz ich żeby przeczytać, tylko żeby stały. nie zrozum mnie źle - też mam pewnie kilkanaście komiksów w folii bo "wiem że je przeczytam" ale zacząłem się pozbywać takich zalegających rzeczy.Nieprawda, ja po prostu bardzo mało czytam, zdarza się, że nic w tygodniu nie ruszę. Najczęściej czytam w weekendy. Wszedłem w komiks kilka lat temu, na starcie było dużo zakupów, teraz jest mniej, więc jak dobrze pójdzie nadrobię zaległości.
Wszystko jestem w stanie zrozumiec, ale trzymac w folii i nawet nie zajrzec do srodka?
???
to jeżeli więcej kupujesz niż czytasz to potwierdzasz dokładnie to co napisałem. skoro masz tyle do przeczytania to po co kupujesz więcej?Bo się wyprzedają, chociażby Studio Lain, które wydaje komiksy 2000 AD (w zeszłym roku trochę mniej wydali z tego wydawnictwa), teraz nie kupię, to potem będzie zaporowa cena, a wiem, że chcę przeczytać. Bo kolekcjonerki, które kupuję nie tylko żeby je przeczytać, ale chyba głównie żeby mieć, to bardziej chęć posiadania, kolekcjonowania.
skoro masz tyle do przeczytania to po co kupujesz więcej?
Dragon Ball FullColor w twardej oprawie mam tylko pierwszą serię, jak Goku jest dzieciakiem.crème de la crème
skoro masz tyle do przeczytania to po co kupujesz więcej?Bo komiksy są nie tylko do czytania, ale i do kolekcjonowania. Wszystko, co kupione, musi być przeczytane? Dawno temu przeczytałem Strażników na miękko, ale jak wyszli na twardo, to też kupiłem, bo takich chcę mieć na półce. I stoją sobie w folii. Kiedyś na pewno rozpakuję i przeczytam w tej wersji, ale jeszcze nie teraz, są pilniejsze rzeczy. Szczególnie pierwsze tomy celem wybadania, czy warto wchodzić w całość.
Kupuję więcej niż czytam, ale cały czas ograniczam, wyrabia mi się gust i zmniejsza się pula komiksów tak zwanych obowiązkowych, o których wszędzie się mówi i trudno je ignorować.Mam podobnie i nie jest to dla mnie jakiś duży problem. Był już czas, że zaległości były bliskie zeru, ale ostatnio niestety znowu mi uciekło ;)
Bo gdy wyskakuje "transakcja dokonana" to jak zastrzyk dopaminy...To jak u pań po kupieniu kolejnej pary butów ;D
panowie, nie musicie mi tego tłumaczyć bo ja komiksy gromadzę od 30+ lat. zjawisko „kupuje bo zaraz nie będzie” nie jest zdrowe. czas pokazuje że dodruki zawsze są, wersje angielskie dostępne są z 2000ad od ręki. te kolekcje to się gromadzi tylko i wyłącznie dla siebie.
mi to się unaoczniło przy przeprowadzce gdzie komiksy woziłem tydzień. jak ktoś ma kolekcje 150 komiksów to spoko, ja 150 komiksów sprzedałem w ciągu ostatniego miesiąca a to może z 5% było. życzę dystansu do hobby i chwili refleksji.Przypominasz mi alkoholika, który próbuje przekonać innych, że nawet kiedy piją piwo bezalkoholowe 0,0%, to dlatego, że podświadomie potrzebują się napić. Owszem, alkoholik nie powinien pić nawet 0,0%, ale zdrowy człowiek może normalnie spożywać napoje wysokoprocentowe i wcale nie oznacza to, że jest uzależniony. Jedyny problem jaki mam, to brak miejsca na półkach, przy czym, moje półki są wstanie pomieścić niecałe 300 komiksów i właśnie się zapełniły, więc muszę części się pozbyć.
ktoś przychodzi do was te regały podziwiać?Regał jest dla mnie (i trochę dla żony). Czasem jak znajomi przyjdą z dzieciakami, to te potrafią stanąć jak wryte i się ślinić, że tu jakiś marvel, a tam jakieś kaczki. Aż mnie skręca zawsze z obawy, że jeszcze zapytają, by im który zdjąć i dać do rączek. Brrr.
Dla mnie symptomem choroby jest trzymanie na półkach średnich/dobrych czy nawet bardzo dobrych komiksów. 7/10 czy 8/10 to dla mnie jest coś, co wylatuje z marszu. 9/10 to jest sprawa do rozważenia. Jest tak dużo rzeczy do przeczytania, że nie ma co do zasady sensu wracać do czegoś co nie jest 10/10, ewentualnie 9/10. A widzę, że wielu komiksiarzy ma nawyk zbieractwa.To jest raczej problem z wystawianiem wszystkiemu wysokich ocen.
jak sobie chcesz zapełniać regał komiksami w folii ze studia lain to proszę bardzo.Akurat kupuję wybiórczo i większość jest już przeczytana.
komiksy bez dodruku to jakiś margines, no ale jak chcesz mieć konkretnie dany format wydania to faktycznie może nie być. wg mnie lepiej zaryzykować i dokupić później z rynku wtórnego nawet za więcej, bo i tak większość rzeczy będzie dodrukowana.Zależy od wydawnictwa, niektóre dodrukowują inne po latach, a czasami dodruk jest inny jak np Donżon, dodrukowali ale bez obwoluty.
nie do końca rozumiem o co cho z tym alkoholikiem. ja piję nadal, tylko że mniej i raczej zagraniczne trunki.Niektóre osoby uzależnione od alkoholu, ale niepijące, potrafią demonizować picie przez inne osoby. Doszukują się uzależnienia u każdego kto pije, a jeśli ktoś twierdzi, że nie jest uzależniony, to znaczy, że racjonalizuje swój ukryty alkoholizm. Odniosłem wrażenie, że dostrzegasz u siebie problem z nadmiernym kupowaniem i na usprawiedliwienie przypisujesz innym takie same problemy, doszukując się znamion w postaci kupowania więcej niż czytania, czy nieodfoliowywania itd.
To jest raczej problem z wystawianiem wszystkiemu wysokich ocen.
zwykle odpakowuje komiks kiedy go czytam, więc większość nieprzeczytanych jest w folii. Dzięki temu też łatwiej mi ogarnąć, które komiksy z serii już czytałem.Mam tak samo. :-[ :-[ :-[ :-[ :-[
Ja zawsze odfoliowuje od razu po zakupie, żeby zweryfikować, czy komiks nie ma żadnych wad (źle wydrukowane strony do góry nogami itp.)
Dla mnie symptomem choroby jest trzymanie na półkach średnich/dobrych czy nawet bardzo dobrych komiksów. 7/10 czy 8/10 to dla mnie jest coś, co wylatuje z marszu. 9/10 to jest sprawa do rozważenia. Jest tak dużo rzeczy do przeczytania, że nie ma co do zasady sensu wracać do czegoś co nie jest 10/10, ewentualnie 9/10. A widzę, że wielu komiksiarzy ma nawyk zbieractwa.
Mam podobnie. Dlatego po 1,5 roku czytania komiksów ostały się na półce tylko dwa komiksy.
Kupuję więcej niż czytam, ale cały czas ograniczam, wyrabia mi się gust i zmniejsza się pula komiksów tak zwanych obowiązkowych, o których wszędzie się mówi i trudno je ignorować.W nosie mam tzw. pozycje "obowiązkowe". Z takim podejściem będziesz kupował praktycznie wszystko, nawet jesli gatunek to zupełnie nie twoja bajka. Znam klasyki, przy których w ogóle nie korci mnie aby je przeczytać, a także takie, które przeczytałem z innego źródła (biblioteka, półka brata) i nawet jeśli mi się bardzo podobały, nie odczuwam potrzeby stawiania ich na półce (bo nie wiem czy sięgnę po nie kolejny raz).
albo Dragon Ball FullColor w twardej oprawie mam tylko pierwszą serię, jak Goku jest dzieciakiem.A dalej na miękko, czy w ogóle przestałeś kupować? Bo DB to chyba przypadek "całość, albo nic", inaczej nie widzę w tym sensu.
Bo komiksy są nie tylko do czytania, ale i do kolekcjonowania. Wszystko, co kupione, musi być przeczytane?Yyyy... nie zgadzam się z tym tak bardzo, jak tylko się da. Komiksy są przede wszystkim do czytania i owszem, wszystko co kupuję i ma literki musi być przeczytane.
Trzymanie w folii ma choćby sens w tym, że jeśli będziesz chciał/nagle musiał sprzedać, to za zafoliowany dostaniesz więcej niż za odfoliowany, nawet jeśli nie czytany. Poza tym folia chroni od zarysowań.Nigdy nie kupuję z myślą o późniejszej sprzedaży. Gdybym miał takie podejście, czułbym się handlarzem, a nie komiksiarzem/filmożercą. Również nie odfoliowuję zanim nie wezmę się za czytanie, ale czytam na bieżąco, więc nie ma u mnie komiksu, który stałby na półce w folii dłużej niż 2-3 miesiące.
A co zostało?
Po prostu często ludzie trzymają *tylko dobre* komiksy na półkach. Zupełnie nie wiadomo po co, skoro można sprzedać, kupić inne i przeczytać w poszukiwaniu innych 10/10.Coś może mi się podobać bardziej, coś mniej, nie zmienia to jednak faktu, że mi się podoba (poziom tego podobania różnicuje skala ocen) i chcę do tego wracać. Zupełnie nie czuję jakiegoś parcia na poszukiwanie "kolejnych 10/10". Oczywiście fajnie, jak się trafią, ale nie tylko przy nich dobrze się bawię.
Może to kwestia tego że wiele klasyki jeszcze przede mną (Strażnicy, Incal, Thorgal, Tintin, Sandman, epiki Spidermana itp.) ale po 150 albumach zupełnie różnych komiksów dochodzę do smutnej konstatacji że komiksy choćby najwybitniejsze to jest jednak kultura popularna. Ograniczenia tego medium szczególnie w zakresie opowiadania historii sprawiają że to dobra rozrywka, ale (narazie) nic poza tym.Czegoś tu nie rozumiem. Wymieniasz praktycznie tylko tytuły z absolutnego mainstreamu i dziwisz się, że to kultura popularna. A jaka ma być?
Coś może mi się podobać bardziej, coś mniej, nie zmienia to jednak faktu, że mi się podoba (poziom tego podobania różnicuje skala ocen) i chcę do tego wracać. Zupełnie nie czuję jakiegoś parcia na poszukiwanie "kolejnych 10/10". Oczywiście fajnie, jak się trafią, ale nie tylko przy nich dobrze się bawię.
Nigdy nie kupuję z myślą o późniejszej sprzedaży. Gdybym miał takie podejście, czułbym się handlarzem, a nie komiksiarzem/filmożercą. Również nie odfoliowuję zanim nie wezmę się za czytanie, ale czytam na bieżąco, więc nie ma u mnie komiksu, który stałby na półce w folii dłużej niż 2-3 miesiące.
Coś może mi się podobać bardziej, coś mniej, nie zmienia to jednak faktu, że mi się podoba (poziom tego podobania różnicuje skala ocen) i chcę do tego wracać. Zupełnie nie czuję jakiegoś parcia na poszukiwanie "kolejnych 10/10". Oczywiście fajnie, jak się trafią, ale nie tylko przy nich dobrze się bawię.
Czegoś tu nie rozumiem. Wymieniasz praktycznie tylko tytuły z absolutnego mainstreamu i dziwisz się, że to kultura popularna. A jaka ma być?
Jedno drugiego nie wyklucza, pamiętam jak kiedyś kupowałem na Allegro jakieś komiksy od gościa, który (jak wyszło w korespondencji) kupował wszystko w dwóch egzemplarzach, jeden dla siebie, a drugi do pudła. Po paru latach wyjmował z pudła i sprzedawał.Dla mnie wyklucza, a twój opis pana z Allegro wskazuje na typowego Janusza (kupował dwa, aby później drugi egzemplarz sprzedać z zyskiem).
A druga rzecz, że napisałem wyraźnie "jeśli będziesz chciał/nagle musiał sprzedać". Nie trzeba kupować z myślą o sprzedaży, ale można kupować z myślą, że może się przydarzyć potrzeba szybkiej sprzedaży.Z jaką myślą? Sorry, ale twoje przemyślenia to dla mnie totalna abstrakcja...
Np. kwestie zdrowotne.Nie wyobrażam sobie sprzedawać czegokolwiek z powodów zdrowotnych. Nigdy. Gdybym miał "takie myśli", że kiedyś mogę np. poważnie zachorować/ mieć wypadek i potrzebować sprzedawać swoje rzeczy, bo tak bardzo będę potrzebował pieniędzy na leczenie, to nigdy niczego bym sobie nie kupował, tylko oszczędzał i oszczędzał, i w ogóle takie życie to paranoja, nawet do auta bym nie wsiadał, bo przecież wtedy uniknę ryzyka wypadku samochodowego, prawda?
Albo po prostu nagle przestaniesz chcieć już czytać komiksy i będziesz chciał się pozbyć wszystkiego.Powtórzę, w takim wypadku byłbym handlarzem/sezonowcem, a nie komiksiarzem. A że mam się za osobę z pasją do komiksów = wiem, że nie przestanę ich czytać. Nawet jeśli przejdzie mi faza na komiksy (miałem już taką kilkuletnią przerwę) to w życiu nie przejdzie mi przez myśl, aby z tego powodu się czegokolwiek pozbywać, bo wiem że za 5-10-15 lat może mi ta faza wrócić i wtedy nadal będę je miał. Tak działa "dusza kolekcjonera".
Dla mnie wyklucza, a twój opis pana z Allegro wskazuje na typowego Janusza (kupował dwa, aby później drugi egzemplarz sprzedać z zyskiem).
Z jaką myślą? Sorry, ale twoje przemyślenia to dla mnie totalna abstrakcja...
Nie wyobrażam sobie sprzedawać czegokolwiek z powodów zdrowotnych. Nigdy. Gdybym miał "takie myśli", że kiedyś mogę np. poważnie zachorować/ mieć wypadek i potrzebować sprzedawać swoje rzeczy, bo tak bardzo będę potrzebował pieniędzy na leczenie, to nigdy niczego bym sobie nie kupował, tylko oszczędzał i oszczędzał, i w ogóle takie życie to paranoja, nawet do auta bym nie wsiadał, bo przecież wtedy uniknę ryzyka wypadku samochodowego, prawda?
Jeśli coś kupuję (filmy, komiksy, nawet ubrania) to wyłącznie z myślą "chcę to mieć, aby czytać/ oglądać/ nosić" i nie rozważam odsprzedaży. Przez całe życie sprzedałem komiksy tylko raz (czego w sumie żałuję).
Powtórzę, w takim wypadku byłbym handlarzem/sezonowcem, a nie komiksiarzem. A że mam się za osobę z pasją do komiksów = wiem, że nie przestanę ich czytać. Nawet jeśli przejdzie mi faza na komiksy (miałem już taką kilkuletnią przerwę) to w życiu nie przejdzie mi przez myśl, aby z tego powodu się czegokolwiek pozbywać, bo wiem że za 5-10-15 lat może mi ta faza wrócić i wtedy nadal będę je miał. Tak działa "dusza kolekcjonera".
Może to kwestia tego że wiele klasyki jeszcze przede mną (Strażnicy, Incal, Thorgal, Tintin, Sandman, epiki Spidermana itp.) ale po 150 albumach zupełnie różnych komiksów dochodzę do smutnej konstatacji że komiksy choćby najwybitniejsze to jest jednak kultura popularna. Ograniczenia tego medium szczególnie w zakresie opowiadania historii sprawiają że to dobra rozrywka, ale (narazie) nic poza tym.
Lubię moje regały i lubię przebywać w otoczeniu komiksów, działają na mnie uspokajająco i czuję szczęście :)
Ja mam spory kryzys, bo się właśnie przeprowadzam i jest to ból przeogromny (noszenie pudeł znaczy). W takiej sytuacji człowiek zdaje sobie sprawę, że ta choroba psychiczna zaszła za daleko.
W nosie mam tzw. pozycje "obowiązkowe". Z takim podejściem będziesz kupował praktycznie wszystko, nawet jesli gatunek to zupełnie nie twoja bajka. Znam klasyki, przy których w ogóle nie korci mnie aby je przeczytać, a także takie, które przeczytałem z innego źródła (biblioteka, półka brata) i nawet jeśli mi się bardzo podobały, nie odczuwam potrzeby stawiania ich na półce (bo nie wiem czy sięgnę po nie kolejny raz).Jeśli się czymś interesuję, to chcę zdobyć podstawową wiedzę, nie dlatego, że muszę, tylko dlatego, że mnie to ciekawi. W przypadku komiksów pierwsze co zrobiłem to przejrzałem rankingi i co jest uważane za top i jeśli przypadły mi do gustu, to je zdobyłem. To nie znaczy, że czytam wszystko co polecane, bo np Mausa nie przeczytałem i nie mam w planach, tak samo V jak vendetta.
A dalej na miękko, czy w ogóle przestałeś kupować? Bo DB to chyba przypadek "całość, albo nic", inaczej nie widzę w tym sensu.No widzisz, mamy kompletnie odmienną filozofię. Tylko pierwsza część na twardo, reszty nie mam i nie zamierzam.
Jasne, wyglądało to miej więcej tak:
powiedzmy, ze miałem chwilę czasu wolnego (albo gorzej- nie miałem a i tak to robiłem), mogłem go spożytkować na czytanie książki, komiksu, obejrzenie filmu, sport, no cokolwiek, a ja tymczasem odpalałem lapka i siedziałem w internecie. I tak, powiedzmy, ze zainteresował mnie jakis spider-man. No to sprawdźmy z którego jest roku, ocho, chyba znam tego rysownika, ciekawe co jeszcze narysował, a może jest to dostępne w polsce? Nie jest, ale jest inny, tego samego scenarzysty. No to moze bym kupił ten komiks? Ale zaraz, jak sie ten spider-man plasuje w kontinuum swego uniwersum? Acha, tak i tak. To ja nie bardzo wiem co działo się przed tymi zdarzeniami, Tez to kupic? A moze przeczytam skanlacje na litewskiej stronie? Hmm, o jest, mogę przeczytać skanlacje, bo dostępna. Ale w sumie to mi się nie chce, lepiej zobacze co nowego na gildii. O jaki fajny komiks! Ale drogi strasznie, to może zobacze czy taniej nie ma na ravelo, albo na bonito? No niby jest, ale ta przesyłka...to moze allegro? Hmm, juz godzina mi pyknela przed kompem? A przecież jeszcze musze uzupełnić tabelkę w exelu, co kiedy wychodzi i zaplanować zakupy! Czy mnie stać na to wszystko? Hmm, może jakbym sprzedał to niepotrzebne radio, którego nie używam, to mógłbym kupić więcej komiksów? Hmm, no dobra, to wystawmy je na olx. Oooo, na olx jest dobra oferta na europejski komiks. To wystawie to radio i napisze do sprzedawcy.
Itd. itd. itd.
Do tego jeszcze czytałem strasznie duzo na wikipedi story plots, jak nie znałem komiksu, a nie chciało mi się go przeczytać. XD Więc no już kompletnie bez sensu.
To 10/10 to jest kwestia umowna, chodzi o sam fakt, że ludzie piszą na forum że czytało się ok, ale bez rewelacji, a mimo to trzymają makulaturę na półkach. Jak Ci się coś podoba i chcesz do tego wrócić, to dla mnie jest to tak samo ok, jakby to było 10/10.A no to ok, czyli w grę wchodzi kwestia nazewnictwa. Bo ogólnie ja się zgadzam, że niewypałów lepiej się pozbywać niż gracić sobie półki, z tym że ja z różnych powodów mogę chcieć mieć coś, co oceniam np. na 6/10, i woleć to niż coś teoretycznie lepszego, co nie jest w moim stylu i wiem, że do tego nie wrócę.
Może to kwestia tego że wiele klasyki jeszcze przede mną (Strażnicy, Incal, Thorgal, Tintin, Sandman, epiki Spidermana itp.) ale po 150 albumach zupełnie różnych komiksów dochodzę do smutnej konstatacji że komiksy choćby najwybitniejsze to jest jednak kultura popularna. Ograniczenia tego medium szczególnie w zakresie opowiadania historii sprawiają że to dobra rozrywka, ale (narazie) nic poza tym.
Jako człowiek Batman mam kilka nietoperków które czekają na ponowną lekturę, głównie aby wyłapać smaczki, ale po niej na 100% wylecą (Rok pierwszy, Azyl Arkham). SH zawsze mogę kupić cyfrowe jeśli będę chciał wrócić.
No to dla Ciebie wyklucza, a dla mnie nie. Nie wiem co jest dziwnego w tym, że ktoś sobie kupuje więcej egzemplarzy i sprzedaje z zyskiem, normalna inwestycja, tak samo jak kupowanie surowców czy walut.Komiks to nie surowiec, ani waluta. Komiksiarz w miejsce drugiego egzemplarza kupiłby sobie kolejny(inny) komiks.
Nic nie poradzę na to, że masz ubogą wyobraźnię. Jak ci się urodzi dziecko z SMA albo zostaniesz sparaliżowany lub doznasz udaru, to nagle możesz zmienić zdanie.Nie mam ubogiej wyobraźni i jak najbardziej potrafię sobie wyobrazić że coś takiego mnie spotyka... Ale wciąż nie pojmuje czemu miałbym o czymś takim myśleć przy zakupie komiksów? I nie biorę pod uwagę, aby je, lub cokolwiek innego wyprzedawać jeśli do czegoś takiego dojdzie. Do zdobywania funduszy na leczenie/życie są inne sposoby, na pewno nie sprzedawałbym niczego, co sobie kupiłem i stoi na półce (może jak ktoś ma ilości przemysłowe z czego będą duże pieniądze, miałoby to sens, ale nie przy moich skromnych zbiorach i komiksach, które kocham jak własne dzieci = są dla mnie bezcenne).
No to Ty tak masz, a dla mnie komiksy to trzecio albo i czwartorzędne hobby. A kolekcjonerstwo uważam za dość szkodliwy nawyk.Sprawa wyjaśniona. Nie robię rankingu którorzędne to dla mnie hobby, czytam komiksy od 5 roku życia (a w zasadzie oglądam, bo wtedy jeszcze nie potrafiłem czytać), nie jest i nie będzie to dla mnie zajawka tymczasowa, więc myśl o późniejszej sprzedaży mojego zbioru nigdy nie przyjdzie mi do głowy.
Jeśli się czymś interesuję, to chcę zdobyć podstawową wiedzę, nie dlatego, że muszę, tylko dlatego, że mnie to ciekawi. W przypadku komiksów pierwsze co zrobiłem to przejrzałem rankingi i co jest uważane za top i jeśli przypadły mi do gustu, to je zdobyłem. To nie znaczy, że czytam wszystko co polecane, bo np Mausa nie przeczytałem i nie mam w planach, tak samo V jak vendetta.Jasne, potrafię to zrozumieć. Choć u mnie wyglądało to zgoła inaczej, bo komiksy są ze mną całe życie, więc pierwsze co robiłem to przeglądałem wszystko, co wujek miał u siebie na półce. O przeglądaniu rankingów i tego, co jest w tym medium kultowe mogłem pomyśleć już jako dorosły, a wtedy wiedziałem już co lubię, a co kompletnie mnie nie interesuje (np. Thorgal, którego wspomniany wujek zbierał pod koniec lat 80-tych i miał komplet - przyniósł mi go do szpitala kiedy leżałem w nim 2 tygodnie w kwietniu 2005 roku, i nie wiem czy dotarłem do drugiego numeru - nie moja bajka). Z klasyków nadrobiłem tylko najważniejsze tytuły lat 80-tych, czyli Mausa (przeczytany w trakcie pracy w empiku po godzinach), Watchmen (z półki młodszego brata) i TDKR Millera, o którym pisałem licencjat. Do V Moore'a podszedłem, ale odpuściłem po jakichś 50 stronach (wynudziłem się, chyba za bardzo utrwaloną w głowie mam wersję filmową, którą uwielbiam).
Komiks to nie surowiec, ani waluta. Komiksiarz w miejsce drugiego egzemplarza kupiłby sobie kolejny(inny) komiks.Czyli jak komiksiarz założy sklep z komiksami, to już nie jest komiksiarzem?
Czyli jak komiksiarz założy sklep z komiksami, to już nie jest komiksiarzem?Oczywiście że jest, nie o takich osobach pisałem.
To samo z walutami - one po prostu mają leżeć, a ich wartość ma rosnąć, to ich jedyny cel.
Oczywiście że jest, nie o takich osobach pisałem.No ja to rozumiem, tylko kompletnie nie łapię, czemu czyjąś pasję do hobby miałoby definiować to, co robi poza hobby. W sensie ktoś może być podobnym pasjonatem i cieszyć się z posiadania tego samego komiksu (i też jest on dla niego warty więcej niż 10 tys), ale jak przy tym sprzeda dla zysku inny tytuł, który go nie interesuje, to przestaje być pasjonatem i już własna kolekcja go nie cieszy?
Widzę to tak: głównym celem posiadania surowca jest jego późniejsza odsprzedaż z zyskiem. To samo z walutami - one po prostu mają leżeć, a ich wartość ma rosnąć, to ich jedyny cel. Komiksy natomiast są po to, aby je czytać! To ich główny cel! Po to powstają, abyśmy spędzali przy nich czas, aby dostarczały nam rozrywki. Jeśli ktoś kupuje je w nadmiarze, aby później sprzedać dodatkowe egzemplarze, to traktuje je nie jak komiksy tylko właśnie jako surowiec/ walutę/ nieruchomość. Dla mnie jest to po prostu januszerstwo. Tyle. Może i mam bardzo idealistyczne spojrzenie na ten temat, bo dla wielu liczy się tylko kasa, kasa, kasa, ale cóż, tak to właśnie widzę. Akceptuję sprzedaż, bo dokonało się zakupu w ciemno, który okazał się nietrafiony, albo z powodu braku miejsca na regałach, ale kupowania czy to komiksów, czy filmów, czy czegokolwiek od razu z myślą "za jakiś czas dostanę za to jeszcze więcej" to myśli jakich u siebie nie chcę i nie przyjmuję.
A komiksiarz, który otwiera sklep z komiksami, bo chce z nimi obcować także w pracy i dzielić się nimi z innymi komiksiarzami to komiksiarz-zuch :)
PS
W temacie sprzedaży komiksów dodam jeszcze, że pierwszy komiks z Batmanem jaki miałem w rękach (TM-Semic 1/90) trzymam w zamkniętej koszulce. Jest w tak złym stanie (czytałem go z 50 razy i wielokrotnie przerysowywałem z niego kadry), że pewnie na olx/allegro nikt nie wystawiłby go za więcej niż 10 zł... ale choćby ktoś proponował mi za niego 10 000 zł - nie oddam. Dla mnie jest bezcenny.
To samo z walutami - one po prostu mają leżeć, a ich wartość ma rosnąć, to ich jedyny cel.
Weź i rzuć cynk, które to waluty są od tego żeby leżały i obrastały w wartość. Nakupiłbym ile wlezie. ???Ja wiem, ja wiem, Rubel!
Ja wiem, ja wiem, Rubel!
Weź i rzuć cynk, które to waluty są od tego żeby leżały i obrastały w wartość. Nakupiłbym ile wlezie. ???
Przecież te zyski z komiksowego skalperstwa to są jakieś ochłapy w porównaniu z innymi branżami. Weźcie se policzcie ile trzeba sprzedać żeby mieć z tego choćby równowartość minimalnej pensji. Sam fakt, że ktoś prowadzi taki proceder z komiksami definiuje go jako komiksiarza bo musi się na tym znać i robi to da pasji bo przecież nie dla zarobku. ;)
Ja prowadzę skalperstwo (i podejrzewam, że większość innych też)No to jestem w mniejszości. :)
Ja nawet nie jestem pewien, co to znaczy...Zaradni komiksiarze śledzą rynek komiksowy i kupują gorące tytuły, aby nadal były dostępne dla innych komiksiarzy, po wyprzedaniu nakładów wydawcy. Dzięki tej altruistycznej postawie, każdy kto się zagapi i nie kupi na czas, może uzupełnić swoje zbiory, kupując komiks od takiego samarytanina.