"Blueberry" jest rewelacyjny - tylko niech Cię nie zrazi trochę drętwy początek w integralu 0. Potem jest świetnie - porządny western w starym stylu.
"Comanche" też jest fajny, ale moim zdaniem nie ma takiego rozmachu jak "Blueberry". Większy nacisk jest raczej na odczucia postaci. Album po albumie Hermann tworzy coraz bardziej wysmakowane rysunki.
"Lucky Luke" jest klasą sam dla siebie w kategorii komediowej
A specjalny album, "Człowiek, który zabił Lucky Luke'a", zadowoli też miłośników poważniejszego tonu.
Czytałem jeszcze "Ringo" od Ongrysa, ale według mnie spośród wymienionych przeze mnie tytułów ten najgorzej zniósł próbę czasu. Żadna tragedia, ale zmiany scenarzystów nie wpływają ostatnio na spójność fabularną.