manga Green Blood
Przytoczona tylko raz, co mnie w sumie dziwi...
Fabuła może nie jest jakaś wybitnie odkrywcza, ale wciąga, jest sprawnie poprowadzona, zwroty akcji, itp., do tego nie jest to kolejny japoński tasiemiec - tylko 5 tomików. Ale....
... ale te rysunki... pierwszy raz miałem uczucie, że komiks to naprawdę może być Sztuka przez duże S. Najbardziej spektakularne są kadry jedno- i dwustronicowe, których jest całkiem sporo (zwłaszcza jak na mangę). Dynamizm pojedynków, budowanie napięcia obrazem i emocjami na twarzach - dla mnie to jest najlepiej narysowana manga, jaką czytałem (żeby nie było - znawcą nie jestem), a zachwyt nad rysunkami w ogóle to tylko Toppi wywołał u mnie na podobnym poziomie. Polecam - nawet jak ktoś nie jest miłośnikiem mangi