Przymuszanie polega na tym, że aby wyszczepić społeczeństwo, wprowadzono wiele ograniczeń wolności (tuż po tym, jak zasiano w społeczeństwie strach przed śmiertelnie groźnym wirusem). Ograniczeń takich jak nakazy noszenia maseczek, zakazy przemieszczania się, zakazy spotykania się, zakazy prowadzenia działalności gospodarczej itp. Wiele z tych zakazów było (i nadal jest) nielegalnych na gruncie polskiego prawa, co potwierdzają wyroki sądów. Mechanizm jest prosty - odbieramy wolność, aby społeczeństwo zaakceptowało myśl, że jeśli ludzie się nie zaszczepią, to znowu ich wolność zostanie ograniczona. Alternatywa - albo szczepienia, albo ograniczenia. To jest kłamliwa alternatywa, ponieważ były kraje z minimalnymi ograniczeniami (np. Szwecja, Białoruś) a nawet z żadnymi (np. Tanzania) i życie w tych krajach toczyło się w miarę normalnie (a nie tak, jak straszono - że będą masowe śmierci, że system zdrowotny się zawali, że państwo upadnie). Rok temu w tamtych krajach nie było ani wielkich ograniczeń, ani szczepionek i życie toczyło się bez wielkich przeszkód. Wynika z tego, że ani ograniczenia, ani szczepionki nie były i nie są potrzebne. Co więcej - ograniczenia były wręcz szkodliwe, co widać po Polsce, gdzie w 2020 r. zmarło ok. 70 tys. ludzi więcej niż w 2019 r. (nie na COVID). Stąd wątpliwości prawne (nielegalne zakazy) i moralne (szkodliwe ograniczenia, aby wymóc określone zachowanie).
Nazywanie kogoś debilem na pewno nie zmieni jego poglądów (raczej przyniesie odwrotny skutek). Władzy kolejny raz udało się podzielić społeczeństwo, a nawet zrzucić z siebie odpowiedzialność - to przecież nieprzestrzegający obostrzeń i niezaszczepieni są winni. To nieprawda. Za wszystkie niedogodności (strach, stres, brak pracy, brak spotkań z rodziną i ze znajomymi, brak konwentów komiksowych, brak kina, brak restauracji, brak normalnego życia) odpowiedzialne są osoby, które je spowodowały, tj. władze. To władze wprowadziły niepotrzebne i szkodliwe ograniczenia i to one są winne całemu złu, które się z tymi ograniczeniami wiąże.