Powiem szczerze że chyba troszkę przesadzasz ja wychodzę z założenia że wyrys w komiksie to taki autograf twórcy, ale żeby się czepiać że ktoś to nazywa rysunkiem to imo przesada. Przecież jakby podręcznikową definicję rysunku przytoczyć to wyrys się w 100% łapie do niej. I jak najbardziej rozumiem twórców którzy w ograniczonym czasie starają się machnąć coś dla fana i nie spędzają nad tym tyle czasu co nad kadrem, ale też nie można odmówić komuś prawa do krytyki nawet jeśli jest ubrana w słowa które uważamy za nie eleganckie (vide bazgroły). A już deprecjonowanie własnej osoby że się nie jest artystą to już chyba tylko taka kokieteria z twojej strony
Na początku tej całej „przepychanki” zadałem proste pytanie o ocenę autografów pisarzy i aktorów.
Przecież to słowo pisane, czyli jakaś forma utworu literackiego (szczególnie kiedy wykonał go pisarz).
Wciąż nie doczekałem się żadnej odpowiedzi.
Proste pytanie, analogia jeden do jednego, i jakoś wszyscy udają, że temat nie istnieje.
Co jest?
Rysograf podlega dowolnej krytyce, bo jest formą rysunku, chociaż de facto jest formą autografu, ale już autografów nie należy oceniać?
Autorzy komiksów to jakaś niższa forma życia?
Można sobie dowolnie po nich skakać?
To jest forum komiksowe, czy forum przypieprzania się do wszystkiego co ma związek z komiksami?
Kwestie wrysów były poruszane przez rysowników wielokrotnie, u nas na festiwalowych spotkaniach głośno i wyraźnie wypowiadali się m.in. Rosiński i Kasprzak, których stanowiska są dosyć jednoznaczne (w skrócie: ludzie oczekują wypasionych grafik, które znacząco podniosą wartość sygnowanego egz., zrobienie tego przy olbrzymiej kolejce chętnych jest nierealne, a w dodatku autor nic z tego nie ma, robimy szybkie wrysy kilku pierwszym osobom, reszta dostaje autograf).
Do tego chcecie doprowadzić?
Bo przypieprzanie się do każdej kreski, w końcu skutecznie zniechęci wszystkich autorów.
A potem będzie płacz, że autorzy olewają swoich fanów.
No to odpowiadam, że nie, nie olewają, ale skoro mamy tutaj tyle „błyskotliwych” wypowiedzi o „bazgrołach z zeszytu”, „braku imponującego warsztatu” itd., kiedy każdy wrys jest tutaj poddawany ocenie, to w końcu dojdzie do tego, że nawet najwięksi pasjonaci, którzy nieba by uchylili swoim czytelnikom, powiedzą basta.
A w kwestii „bycia artystą”, jestem prostym robolem, zapieprzam w fabryce, a komiksy mozolnie dłubię po godzinach, bo lubię i mam nadzieję, że komuś ich lektura sprawia frajdę.
Nie potrafię zbyt dobrze rysować, na szczęście żeby zrobić dobry (?) komiks ta umiejętność nie jest niezbędna.
Każda kreska to dla mnie wewnętrzna walka