Dom Pokuty to historia do scenariusza dobrze u nas znanego Peter J. Tomasi, osadzona na początku wieku XX na amerykańskiej prowincji, na której trwa bez przerw budowa i przebudowa ogromnego domu Sary Winchester. Byłej żony dziedzica fortuny Oliviera Winchestera, wynalazcy karabinu powtarzalnego i założyciela firmy produkującej broń palną. Według rodziny postradała ona zmysły i popadła w szaleństwo po śmierci małżonka i córki, a wynikiem tego jest jej obsesja związana z budowa domu, która według niej ma odstraszać złe duchy i być ukojeniem dla jej najbliższych zmarłych, pokutą za winy rodziny Winchesterów za masową produkcję narzędzi do zadawania śmierci.
Do tego domu trafia Warren Peck były żołnierz na usługach kompanii kolejowych i rządu, wysyłany do usuwania niewygodnych dla nich osób - farmerów czy też rdzennych Amerykanów. Szuka ona przystani, ale także jego prześladują demony przeszłości i krew niewinnych na jego rękach.
Solidny scenariusz uzupełnia rewelacyjna, ale bardzo charakterystyczna oprawa graficzna Iana Bertrema, amerykańskiego artysty komiksowego.
Dom Pokuty jest jego pełnometrażowym debiutem na naszym rodzimym rynku. Wcześniej można było spotkać się z jego pracami w komiksach z Batmanem, gdzie ilustrował po jednym zeszycie między innymi w Wiecznym Batmanie czy Detective Comics w ramach linii Nowe DC Comics. To głównie jego rysunki tworzą niesamowitą atmosferę grozy, gdzie świat duchów i urojeń przenika nagle i wylewa się dosłownie do świata rzeczywistego, a sam czytelnik zastanawia się czy to pogłębiająca się psychoza Sary czy też to co ona widzi jest prawdą. Nieraz jest to delikatne akcentowane, a nieraz wręcz wybucha na pełne stronice psychodelicznymi kształtami przypominającymi strugi krwi. Pomimo, że kreska może wydawać się brzydka i nieprzyjemna dla czytelnika, to idealnie dopełnia samą historię, pozostawiając pewien dyskomfort ściskający gardło, a zarazem fascynuje. Całość dopełniają bezbłędnie dobrane kolory Dave'a Stewarta, stonowane w większości kadrów, ale oddziałujące intensywną czerwienią w onirycznych wizja bohaterów.
Tomasi opowiada historię z wyczuciem, stawiając na grozę czającą się w mrokach umysłu, ale także dokonując przy okazji dekonstrukcji mitu amerykańskiego, którego fundamenty są zbudowane na krwi. Nie każdemu przypadnie do gustu kreska rysownika, ale jest ona świetnym uzupełnieniem tej mrocznej historii.
To trochę jak Frank Miller. Jak stal się gwiazdą (zasłużenie), to rysunki z stały się nie do zniesienia. Albo już nie umie, albo mu się nie chce.
Zagubione Psy są jednym z pierwszych komisów Lemire'a. Powstały dużo wcześniej niż Łasuch, Twardziel czy Essex. Pod kątem rysunkowych wypadają najsłabiej, ale Lemire tak rysuje, nie to, że mu się nie chce. On ma taki styl.