W mordeczkę.
Po perturbacjach wczoraj w końcu w moje łapki wpadł Frankenstein. Miałem zaplanowaną lekturę w przyszły weekend ale jak tylko zobaczyłem plansze i niezbyt obszerną ilość tekstu to zmieniłem zdanie i bardzo dobrze!
Dla KBOOM w tym miejscu robię niski pokłon ponieważ oddali nam do użytku chyba najlepiej dopracowany album nie licząc tych wysokobudżetowych. Oddanie okładki limitowanej warsztatowi Truścińskiego było strzałem w dziesiątkę, ja normalnie nie mogę oderwać od niej oczu. Absolutny top w tym roku, jeżeli chodzi o pomysł na wydania jak i samo wykonanie.
Sam komiks jest zaskakujący dobry, rozwarstwianie duszy głównego bohatera, jego walka z przeznaczeniem wypada przekonująco i że tak napiszę cholernie wiarygodnie. Udało się uchwycić punkcik, łącząc w nim elementy grozy (szczególnie w drugiej części) z bardzo dobrze rozpisanym scenariuszem, w którym nie odniosłem wrażenie, że po raz enty czytam o tym samym, rozwałkowanym tuż mocno temacie.
A sama warstwa graficzna to jest coś niesamowitego, będę do tego komiksu wracać bardzo często, aby nasycić wzrok pięknem bijącym z kart komiksu.
Dla mnie to 10/10 łącząc wszelkie aspekty do jednej oceny.