No właśnie, szczerze mówiąc mi też to co przeczytałem się podobało ale to żaden drugi Miracleman. Ja nie mówię, że źle by się czytało w całości, tylko że to koniec końców i tak historie o ludziach poubieranych w rajtuzy walących się po gębach, naprawdę ciężko tam nie wiedzieć o co chodzi bez przeczytania iluś tam wcześniejszych numerów. Tak na dobrą sprawę, to schodząc cały czas w dół zgodnie z tym myśleniem, aby właściwie docenić slottowego Spider-mana to należałoby zacząć go czytać od lat 60-tych aby dokładnie wiedzieć kto to Peter Parker, Mary Jane, Ciocia May i Dr. Octopus, w czym poniekąd jest nieco racji, ale przecież trzeba do tego pociągu kiedyś wskoczyć. Jakoś na zachodzie wydają to osobno jako "Blackest Night" i nie mają z tym problemu. Ogólnie mam wrażenie, że ludzie tak wychwalający wydawanie całych serii zapominają, że raz tych naprawdę dobrych to wcale nie było specjalnie wiele, dwa nawet te najlepsze mają słabsze momenty. Zresztą często widać nawet na tym forum lekkie zderzenie z rzeczywistością, mamy teraz sporo tytułów (tych stosunkowo nowych) wydawanych po kolei i co chwilę można przeczytać posty w stylu "eee to nudne", "łeeeee tak zachwalali a to takie se", "noooo pierwszy tom jest do bani, ale w drugim się trochę rozkręca to trzeci może kupię, może nie" itp, itd. Ogólnie ja raczej w tym momencie optowałbym za tym, aby klasyka marvela i dc deluxe służyły do wydawania naprawdę najlepszych pojedynczych, oderwanych od reszty historii. A reszta tych starszych komiksów z docelowym wydaniem całej serii szła budżetowo, czyli albo omnibusy, albo po największej taniości na miękko i klejone.