HauntDo sprawdzenia tego tytułu przekonał mnie tercet Kirkman - McFarlane - Capullo oraz punkt wyjścia, który polega na połączeniu księdza (Daniela) z jego martwym bratem (Kurtem) - agentem tajnej organizacji - w tytułowego Haunta. Do tego wątek trudnej, braterskiej relacji, w której jest wiele do przepracowania i odkrycia. 18 zeszytów wydanych przez Studio Lain zawiera w sobie mnóstwo brutalnej i efektownej akcji, motyw odkupienia w oczach brata, próbę odnalezienia samego siebie przez Daniela, trochę bklasowej konspiracji i sporo wątków melodramatycznych dotyczących obu braci.
Po czytaniu i oglądaniu w ostatnim czasie wielu bardziej "poważnych" dzieł
Haunt wszedł mi bardzo gładko i bezproblemowo. Nie jest to nic ambitnego, ale akcja prowadzona jest na tyle umiejętnie, że nie ma się poczucia, że gna na łeb na szyję, bądź czy też niepotrzebnie zwalnia. A to wszystko zasługa wyrazistych rysunków, rozkładówek i kadrów na całą stronę. Do kilku lubiłem sobie wracać po lekturze, żeby bardziej się poprzyglądać detalom.
Co zaś tyczy się samej historii, to jednak trochę uwiera fakt, że została urwana w bardzo ciekawym momencie, a i sam zeszyt #18 jest pełen skrótów, jakby twórcy wiedzieli, że to ich ostatni raz z Hauntem i niektóre wątki pokończyli na zasadzie "byle było". Szkoda, bo Mirage, Cobra to naprawdę ciekawi, charakterystyczni bohaterowie, którzy ostatecznie nie dostali tyle czasu, ile mogli. Trochę mnie rozczarowało, że wątek posługi Daniela był tylko prostym wytrychem, żeby na samym początku pokazać Daniela w objęciach panny lekkich obyczajów. Później jeszcze ten wątek wraca w krótkiej rozmowie Daniela z Kurtem. Też szkoda, że dopiero pod koniec mitologia świata była rozbudowywana... i tyle, nie ma odpowiedzi ws. pojawiających się pod koniec "bytów". Domyślam się, że wtedy mogło wchodzić połączenie z uniwersum Spawna.
Największą siłą jest bez wątpienia relacja Daniela i Kurta. Próba wzajemnego zrozumienia się, spojrzenia na wydarzenia z perspektywy. To czytało mi się zdecydowanie najlepiej i pewnie mogłoby być nawet więcej niż pokazywania sztampowego działania głównego złego - Hurga. Próba odnalezienia się Daniela w nowej rzeczywistości i odkrywanie kolejnych tajemnic przedstawionego świata także wypadły dobrze.
Czy
Haunta polecam? Nie czytam jakoś dużo superhero - ograniczam się do Batmana, Daredevila, Spider-Mana, Moon Knighta i Punishera (MAX) - ale ta pozycja siadła mi jako niezobowiązująca rozrywka po pracy. Myślę, że jak ktoś lubi Pająka, brutalność Franka czy osobowościowe rozterki Marca, to spodobają mu się przygody braci Kilgore. I to mimo tego, że zakończenie jest bardziej, niż otwarte. Przed zakupem miałem myśl, że jeśli średnio mi siądzie, to szybko sprzedam. A tak najpewniej pozostawię na półce, bo ładnie wygląda