Jim Cutlass 1 i 2 - bardzo w porządku. Pierwsze dwie części bardzo mi się podobały, kolejne już nieco mniej, bo pojawiły się elementy nadprzyrodzone, które niekoniecznie pasują mi w realistycznym westernie. Ale nadal dobrze się to czyta, jeśli ktoś lubi westerny, to Cutlassa umieszczam po stronie tych, które warto.
Darkness 1 i 2 - miałem nie brać, ale się złamałem. Trochę dlatego, że chciałem wiedzieć o co tyle szumu, a trochę dlatego, że mam gdzieś gry na podstawie tego komiksu, a jeśli miałbym kiedyś w nie zagrać, to chciałbym znać oryginał. Cóż mogę powiedzieć, potwierdziły się najgorsze obawy. Wyjątkowo brzydką stroną graficzną (Silvestri) widziałem jeszcze przed zakupem, natomiast z przykrością stwierdzam, że fabuła jej dorównuje. Nie chcę pisać, że to najgorsza rzecz, jaką czytałem, bo czytałem gorsze, ale ujmę to tak - Darkness pokazuje, że superbohaterskie komiksy z Marvela i DC to w sumie ambitna literatura. Unikać.
Hunter Killer - zmasakrowany lekturą Darkness sięgnąłem po Hunter Killer bez zbytnich oczekiwań i pełne zaskoczenie. Świetnie się czytało. Jak się podobało Planetary Ellisa, to Hunter Killer też podejdzie. Przeczytałbym dalszy ciąg. Polecam.
Stone - to mógł być ciekawy komiks, ale skończył się, zanim się zaczął na dobre. Jakby dodać do Nieśmiertelnego trochę fantasy to by wyszło mniej więcej to, co w Stone. Nieźle się czytało, ale poczucie, że to powinno być dużo dłuższe dominuje i w konsekwencji mam poczucie, że to niekompletny produkt.
Afrodyta IX - bardzo dobry rozrywkowy komiks postapo-science-fiction. Świetnie się czytało, warstwa graficzna na plus, mocne zaskoczenie na plus, warto, polecam.
Safari na plaży - przeczytałem bo Kinderland to świetny komiks. Ale Safari na plaży jest bardzo słaby. Unikać.
Znam cię - kapitalna okładka, początkowo graficznie komiks intryguje, później nieco nuży. Fabuła natomiast zupełnie mnie nie zainteresowała, nie czułem żadnych emocji, jak dla mnie zbyt odjechana, żebym się wciągnął.
Miller & Pynchon - parę śmieszniejszych momentów, ale całość niezbyt interesująca, nie wywołuje większych emocji.
A niech cię Tesla - kapitalny komiks. Świdziński nie dość że jest mistrzem, jeśli chodzi o warstwę graficzną (ha ha, ale serio, patyczaki są świetne), to jest przede wszystkim kapitalnym scenarzystą. Trzeci jego komiks jaki przeczytałem i trzeci kompletny, od początku do końca wie, co chce opowiedzieć. Finał poprzez kontrast sytuacji z implikacjami tego co stało się wcześniej jest absolutnie przezabawny. Bardzo polecam, komiks zostanie na mojej półce, moim zdaniem lepsze niż Festiwal czy Brzask (choć to inny typ komiksu, więc trudno o porównanie).
Warpaint - Walka. I w sumie tyle. Niezbyt interesująca.
Pets - kolejna wczesna Mandioca. Bardziej interesujące niż Warpaint, ale w sumie zgrane motywy, a przy tym dość chaotycznie. Chyba szkoda czasu, ale jak ktoś trafi na ten komiks w odpowiednim nastroju, to może z niego wyciągnąć więcej.
Favela w kadrze - bardzo dobry komiks, w sumie biograficzny. Bardzo mi się podoba warstwa wizualna, dobrze napisany i interesujący. Jak ktoś lubi komiksy obyczajowe, to Favelę powinien mieć. Zdecydowanie ciekawsze niż np. Rio od NSC. Polecam, dobry towar.
Kocia skórka - a tutaj niestety komiks dużo słabszy, przede wszystkim dlatego, że bardzo hermetyczny i chaotyczny. Świetnie narysowany, ale poza tym to głównie dla miłośników Ameryki Południowej. Favela dużo, dużo ciekawsza i lepsza.
Imaginarium zbiorowe - Historia rzeczywiście odjechana, a od strony graficznej jest nieźle. Co z tego, skoro niezbyt mnie ten komiks zainteresował, żadnych emocji nie wzbudził.
Koszmary - bardzo poprawny komiks dla miłośników prozy Lovecrafta.
Labirynt - bardzo fajny komiks, z dość przewidywalną historią
(choć ja obstawiałem, że główny bohater jest rakiem, który będzie się musiał poświęcić dla Nico, ale to dlatego, że liczyłem na nieco mocniejszy twist). Całość bardzo dobrze się czyta i trzyma w napięciu. Ocena pozytywna.
Niebieskie pigułki - bardzo dobrze napisany komiks, dobra historia. Nie czułem większych emocji, a mimo to dostrzegam jakość. Jednak dość hermetyczna sytuacja głównych bohaterów powoduje, że nie czuję tutaj uniwersalności, dla której mógłbym wrócić. Ale sam komiks bardzo dobry.
Oleg - równie dobrze jak wyżej, nadal chyba w sumie autobiograficznie, komiks o życiu. Nic nadzwyczajnego, dla mnie za mało emocji, ale dobrze się czyta.
Frank Cappa - świetna i w większości mocna rzecz, choć nierówna. Afryka (zwłaszcza trzecia historia) i Nikaragua, a także miasteczko rodzinne - świetne (miasteczko może nieco mniej). Fajnie też zapowiadał się Afganistan. Wszystkie te komiksy łączy to, że są czarno białe. A kolorowe - Brazylia i Wietnam oceniam o pół stopnia niżej, ale też bardzo dobre. Moim zdaniem Frank Cappa przebija Erniego Pike'a. Nie wiem czy dobrze oddam tę różnicę, ale Ernie Pike to tak jakby opowiadanie historii (lepszych bądź gorszych) zasłyszanych czy wymyślonych, a Frank Cappa to opowiadanie historii doświadczonych. Po drugie, mam wrażenie, że Frank Cappa unika taniego moralizatorstwa, co szczególnie widać w kwestii Wolności. No i mocny jest ten motyw z Afryki ze spotkaniem bohatera. To jest jeden z najlepszych komiksów Lostów, każdy czytelnik poważniejszej literatury powinien go docenić. Bardzo polecam.
RG 1 i 2 - o policyjnej robocie (we Francji). Fajne, autentyczne (autor jest policjantem), fajnie narysowane (Peeters). Dobra rzecz, szkoda że nie było więcej. Polecam.
Wielki Escapo - słabiutkie, zupełnie niczym nie zainteresowało, żadnych emocji poza znudzeniem. Jedynie strona graficzna na plus.
Yorgi 1-6 - mam tutaj drobny problem, ponieważ z jednego strony to bardzo fajna seria komiksowa, z alternatywnymi światami (każda dylogia to inna rzeczywistość, choć są powiązania). Ciekawe, fajne pomysły itd., w sumie wszystko jest. Ale z drugiej strony chciałem Yogiego takiego jak w tomach 1 i 2 czyli science-fiction które "Dorównuje Funky'emu", "następca Funky'ego". I z jednej strony to co zaserwowali autorzy jest bardzo dobre, ale miałem apetyt (i obietnicę!) na coś innego. Niezależnie od tego - polecam, zwłaszcza że mam wrażenie, że Yorgi nie otrzymał dostatecznie dużej atencji, a powinien stać wśród najlepszych cykli polskiego komiksu. Ostatnia strona tomu 4 piękna.
edit:
zapomniałem od dwóch rzeczach.
Punisher - Dziennik wojenny - fajnie się czytało. Może nie tak dobrze, jak Punisher MAX Ennisa, ale zaskoczyło mnie to, jak w porządku to było. Fajny papier.
Fragmenty chaosu - a to było bardzo słabe. Krótkie historyjki, gdzie kolejna w jakiś sposób wypływa z poprzedniej. Niezbyt ciekawe.
edit 2:
no i zapomniałem o jeszcze jednym.
Alack Sinner 1 i 2 - to przede wszystkim komiks obyczajowy, a nie kryminał noir (kryminał to połowa 1 tomu). Bardzo mi się podobało, ale jak na komiks obyczajowy brakło mi czegoś mocniejszego, żebym chciał kiedyś do tego wrócić. Aha, ogromny minus

za babola w tekście piosenki Lou Reeda, to chyba zarzut do autora, a nie Mandioci. No ja cię, przecież tam jest "Hey babe, take a walk on the wild side" a nie "hey baby".
Są świętości, na których szarganie nie ma zgody. Kawał świetnego komiksu, ale jak ktoś czeka na kryminał, to się rozczaruje. Polecam.