Lotka. Kroniki z piekieł
Dużo fajnych pomysłów, ładne rysunki, ale scenarzyście zabrakło talentu, żeby to zajmująco opowiedzieć. Długo czekałem na Sandovala ze scenariuszem, ale jak już w końcu ktoś mu go napisał, to chyba stwierdził, że rzucę mu pomysły, a on to ładnie narysuje. To nie jest zły komiks, ale nie jest też dobry. Za całokształt powinien dostać dokładnie połowę punktów czyli 5, ale na świeżo daję +1 za naprawdę świetne pomysły i rysunki. Tylko tam brakuje tego reżysera, żeby zrobić z tego dzieło jakim Lotka być powinna. A dokładniej brakuje talentu. Cóż to byłby za komiks gdyby przestawić te wszystkie pomysły i zarys historii scenarzyście pokroju Alexa Alice lub chociażby Nury'ego czy Dorisona.
Na przykład:
A na kolejnej planszy:
Ten Desberg w ogóle ogarnia?
Typ najpierw powiedział, że demony pogrywają z nami, a stronę później nikt z nas nie zdaje sobie sprawy, że bawią się nami demony. Dopiero co zdałeś sobie z tego sprawę stronę wcześniej. Albo goni ich pewien demon i mówi rzeczy w stylu "No nareszcie. Już mi nie uciekniesz!". To już chyba Dufaux lepiej by to ogarnął.
To i tak była bardziej udana wyprawa do piekła niż poprzednia czyli niedawno czytany Pawełek Pinokio. To był dopiero suchar. Początek był nawet ok, ale najczęściej suchy humor, nudni bohaterowie sprawiali, że bardzo się męczyłem i zmuszałem, żeby dokończyć Pawełeka. To są profesjonalne komiksy, dobrze narysowane, dzieją się w tajnym miejscu czyli piekle, ale gdzież im tam do wyprawy do piekieł Potwora z bagien u Moore'a, Sandmana u Gaimana czy Hellboya u Mignoli. Uczciwe oceny to 4/10 dla Pawełeka Pinokio czyli ujdzie i 5/10 dla Lotki czyli średni. Choć na lubimy czytać dałem o 1 wyżej, bo jestem miękka faja.