Przeczytana dziś IV księga Tytysa (żołnierz) - nie miałem jej za dzieciaka - i kurde jakie to jest słabe. Bez polotu, na siłę, raptem ze 2-3 udane żarty sytuacyjne. Nawet rysunkowo wydało mi się słabsze niż np. tom 3. Akcja się zaczyna ni z gruchy ni z pietruchy. Wymyślili sobie przeciwnika Lulusia, który nic im nie robi, a bohaterowie kradną mu papiery, potem nagle atakują bez powodu. Można się domyślić, że to propagandówka (opisy sprzętu wojskowego, akcja z niewybuchem, na końcu opis stopni wojskowych), ale nawet takie coś można zrobić z polotem i jakimś pomysłem.
Zdecydowanie najgorszy Tytus jakiego w życiu przeczytałem ( lub drugi najgorszy, bo kiedyś czytałem któregoś powyżej XX księgi <chyba NATO>, które też są aczytalne)
Syn niby twierdził, że mu się podobało, ale ani razu się chyba nie zaśmiał, a to też o czymś świadczy.